tag:blogger.com,1999:blog-68004313209840328372024-03-29T04:29:46.024+01:00Asia CzytasiaU mnie znajdziesz recenzje książek dla dorosłych, recenzje książek dla dzieci, propozycje zabawy z dzieckiem, recenzje zabawekJoannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.comBlogger1005125tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-52296474992322413752024-03-28T13:24:00.005+01:002024-03-28T13:27:26.117+01:00Modne ozdoby do włosów i biżuteria @frotki.handmade (+ kod rabatowy)<p>Dziś chciałabym was zaprosić do pięknego miejsca na Instagramie. Nazywa się ono <a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/"><span style="color: #ffa400;">@frotki.handmade</span></a>, a znajdziecie tam nie tylko ozdoby do włosów. Poza pięknymi scrunchies jest tam również duży wybór modnej biżuterii.</p><p>Specjalnie dla was mam kod rabatowy na zakupy u <a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/"><span style="color: #ffa400;">@frotki.handmade</span></a>. Na hasło ASIA_CZYTA10 dostaniecie 10% zniżki. Nie zapomnijcie o nim. Kod ważny do 5.04.2024.</p><p>Poniżej rzeczy, które mi się szczególnie podobały, a was zapraszam <a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/"><span style="color: #ffa400;">@frotki.handmade</span></a>, aby poznać całą ofertę.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1072" data-original-width="1080" height="318" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2ipXQ3RLk_w9TjTnoAOFOZn-YDdJea_heJVewZM-pPgFs0O4I0yhqoV42hutloMlz_eL-YUGRlgfodUkRyPgWuiOnk2vZGmoKeloyv3QFfL1sjeZFGIye-OGuXItvzh4ooUW_NHSlZv3O1dD6Kj8k8vyHXF1wu3iksZy9aTphODmrj-zJkOUn3b-DDFvF/s320/Screenshot_20240323_145005_com.instagram.android_edit_128169665622109.jpg" width="320" /></a></span></div><a href="goog_1313183202"><br /></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1076" data-original-width="1080" height="319" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLhHsPYQZHPs0NL4OBcf9hUJe7L-W02858jHhnEu_0HpdmV5KR8O2wv-tY45XrTIBzFhbk7i7Jm35B47Z1EM6p5TVyDyXlNUdOFBidzYXi6fO3K_9lc0hElsLNaSXNmf-5x2BmgCicjnZ8QwschFeqUV87qRQjxSYiPtTfy9B8o5O0FXugqcONNiqWB52S/s320/Screenshot_20240323_145040_com.instagram.android_edit_128144981994508.jpg" width="320" /></a></span></div><a href="goog_1313183202"><br /></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1062" data-original-width="1080" height="315" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkVrhaTJxEZMf7-ZaKIuA4jM48ZDMNpM7OtMHf1eqgX8X0xmwxpATrozvkRBZLUmiNbD5msinBt5a3sX8JBMU6GH24ofcyIOC-_NYCPZ7RAddsjb2wBXOz68NLVNmB6lktNOzAGSk-yBExPjRs9vND5sKFkBRBIMsmL41hhJmpHxnL6fCkfUCAz2R5TQ8H/s320/Screenshot_20240323_145052_com.instagram.android_edit_128128091977323.jpg" width="320" /></a></span></div><a href="goog_1313183202"><br /></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1092" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgG3ociOnYbd9CC9vpq11aysB9wbQQEO90lRVumMka7HpYBJcnCq9aENjsKNfTUsb2zs7qDsOMdZLkFSO8LL_09ukxcg6OYjujTrLWHGHi0r0Ba4OK0KTYA-yUdeOpJOyu25jeM-hkoGnDHrkJgyzAK_A1JVgu_RlbSCnm8kxOoaEfI1A7DNz6BoRCi1-XU/s320/Screenshot_20240323_145130_com.instagram.android_edit_128095013244516.jpg" width="316" /></a></span></div><a href="goog_1313183202"><br /></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1104" data-original-width="1080" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhP8D-0LAXYpNFUpfU2z-P4Igy1BWAP3ZLcH-UOK-5VPMPc_ETZEhTGYIW36Qhnto8x6Y7Y6sEC_DDix_65Yp8xQE1_6GuGJ6xAaXQSGr84vQNIHArObIslEPxBclThsE86ijyxi5MGZ-rC_AAsuKOcIWq89zTyqKfN7G1j_Cmw0RovsKtaPwFijT7UTbn4/s320/Screenshot_20240328_123841_com.instagram.android_edit_241778823496440.jpg" width="313" /></a></span></div><a href="goog_1313183202"><br /></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1065" data-original-width="1080" height="316" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSVH52Ww4h5h3fBcyRHiOsep251rm3vtMlLHEu45e-Ha2iHQsH0IRBaXrlUCDwDS3PNhw3hpJbCB-J12YmEUPiCqMpPM680Cnwc8lT22I14po84F-UzhpHyp5NmdtmPAd8P8jx73UqNZdLED_iDXB8l6sStRtITqQtI_wjLA8fqZ8hyGBludHBVhCiOlsf/s320/Screenshot_20240328_123852_com.instagram.android_edit_241789712421959.jpg" width="320" /></a></span></div><a href="goog_1313183202"><br /></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><a href="https://www.instagram.com/frotki.handmade/" target="_blank"><img border="0" data-original-height="1070" data-original-width="1080" height="317" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5Lwtaq2bkGnMQtxrNB0Ek-1Vpku9nTL2M3qHE4zA_y7JjXekw9bfdRRagw49afLKX903_wLpjV06n7kT6VJlNF8g51w2r1i-QIEwaG86aiknmhM8DhQmKV66ss-XK_74XizbIIZ4screyAc5x5Qe9DNh4K2DC2omCFpnvy6t2cZiAJNlc4iWrJ2b0pAeL/s320/Screenshot_20240328_124032.jpg" width="320" /></a></span></div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-3397328046572930152024-03-27T14:04:00.002+01:002024-03-27T14:04:32.483+01:00"Rykowisko" Julia Halladin<p>Czarna Góra i Rogaty Las – tam
dzieje się akcja powieści Julii Halladin „Rykowisko”. Te nazwy
zobowiązują. Okolica może „poszczycić się” niewyjaśnionymi
zaginięciami. Czy to las osacza i wciąga swoje ofiary, a może
mieszkają w nim jakieś demony? Czy może rozwiązanie jest
przyziemne i po okolicy krąży jakiś szaleniec? Kiedy w starym
internacie wybucha pożar rozpoczyna coraz więcej osób zaczyna
interesować się dziwnymi zdarzeniami. Rozpoczyna się śledztwo, a
także dwie uczennice oraz nauczyciel zaczynają badać niepokojące
wydarzenia. Tropy prowadzą do słowiańskiej sekty. Czy naprawdę w
Czarnej Górze są ludzie, którzy czczą starych bogów?</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqFcN7iVO6W34C_q-9Mkgn3_ID3kPSi41aL0KFhkvLhZpxLg8QG_XUfUkLA57XDa6WAH0VfkFUe_sa1zQj0PBybFml_hBPmNYoipvRUzDKrHa_n-_xJEK2oisjeH3UbQmmD8RCkjAc7T1KLpQiaKwTiMO8tKabW__mM7QLG0QPS2-O4Rj9zNXIX5MwZz_u/s2381/IMG_20240327_135922.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2381" data-original-width="2348" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqFcN7iVO6W34C_q-9Mkgn3_ID3kPSi41aL0KFhkvLhZpxLg8QG_XUfUkLA57XDa6WAH0VfkFUe_sa1zQj0PBybFml_hBPmNYoipvRUzDKrHa_n-_xJEK2oisjeH3UbQmmD8RCkjAc7T1KLpQiaKwTiMO8tKabW__mM7QLG0QPS2-O4Rj9zNXIX5MwZz_u/w395-h400/IMG_20240327_135922.jpg" width="395" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Rykowisko” okazało się całkiem
zajmującym thrillerem, chociaż nie bez wad. Przede wszystkim mamy
mroczny klimat, co czytelnicy tego typu powieści bardzo lubią.
Czarna Góra wydaje się miejscowością, nad którą wisi jakieś
fatum. Natomiast, jak się dobrze wyczytamy zauważymy, że autorka
nieco wymusza taką atmosferę dobierając – moim zdaniem –
przesadnie „demoniczne” słownictwo. Jeżeli ktoś jest zły to
zaraz nazywany jest diabłem, kiedy ktoś schodzi do piwnicy to
wkracza w bramy piekieł itp.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">W książce mamy bardzo dużo tzw.
perspektyw. Lokalni policjanci prowadzą śledztwo, do tego
samozwańczy detektywi, czyli nauczyciel oraz dwie uczennice (ci
ostatni nie działają jako trio). Co więcej postacie drugoplanowe
sprawiają wrażenie, jakby każda coś wiedziała. Julia Halladin
otrzymuje efekt zbiorowej psychozy. Co jest intrygujące, ale też
osadzające czytelnika i nieco dezorientujące. Do końca nie wiemy
na czym się skupić. Które trzeszczenie gałęzi zwiastuje
niebezpieczeństwo, a które ma tylko wywołać efekt grozy? Kto jest
ważną postacią, a kto „zwykłym przechodniem”?</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Jest jeszcze jedna perspektywa, która
totalnie skradła moje serce. Pamiętnik Nawojki, jednej z członkiń
sekty. Można tym fragmentom zarzuć, że zabierają końcówce
element zaskoczenia, ale z drugiej strony pozwalają czytelnikowi
wiele spraw uporządkować. Do tego urzekają szarością, emocjami i
pozwalają poznać sektę od środka.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Rykowisko” to nieco chaotyczny,
acz wciągający i mroczny thriller. Ciekawa historia opowiedziana w
atmosferze ciągłego zagrożenia z paranormalną nutką. Jeśli
chodzi o minusy, to – moim zdaniem – można by było przemyśleć
kompozycję i ilość postaci, podkręcić zwroty akcji. Pierwsze dwa
elementy zniwelowałby bałagan, który momentami wkrada się w
fabułę, a dobry plot twist jest zawsze w cenie.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-47743174153120098492024-03-27T13:08:00.007+01:002024-03-27T13:08:58.442+01:00"Atlas dinozaurów" Tom Jackson<p>Śmiem twierdzić, że w każdym domu,
w którym są małe dzieci powinna być książka o dinozaurach. I
nie mam na myśli jedynie chłopców, bo i dziewczynki fascynują
się wielkimi gadami (chociaż mali panowie pewnie częściej). I my
nie jesteśmy gorsi. W naszej biblioteczce pojawił się „Atlas
dinozaurów” autorstwa Toma Jacksona.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC10-6mpJqwaTa5CT_Ih6gGoUMhqd_7oWKBHREVPFWohgtCb6VLaIyzPyStCPqR4a0nPPF_84MY_ZeVReiz9wunPFa2aIqhcNv0rGvSecI6Qa4Dg-eLrfKjO0lHp37KJjKBSR6BKO2TzTT8pup9zIjnptf4Vzc6sZCD3TuKTf8o_MyCS2KrhRgOyRwJzsj/s2250/IMG_20240327_130125.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2250" data-original-width="2181" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC10-6mpJqwaTa5CT_Ih6gGoUMhqd_7oWKBHREVPFWohgtCb6VLaIyzPyStCPqR4a0nPPF_84MY_ZeVReiz9wunPFa2aIqhcNv0rGvSecI6Qa4Dg-eLrfKjO0lHp37KJjKBSR6BKO2TzTT8pup9zIjnptf4Vzc6sZCD3TuKTf8o_MyCS2KrhRgOyRwJzsj/w388-h400/IMG_20240327_130125.jpg" width="388" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Książka dedykowana jest dzieciom w
wieku 6+, bo to już – kochani – nie przelewki. To jest jakieś
oglądanie obrazków, a całkiem obszerny przegląd wielkich gadów.
Słowem wprowadzenia autor wspomina o skamielinach, a także okresach
geologicznych. Następnie prezentuje nam ponad 20 różnych stworzeń.
„Atlas dinozaurów” to zbiór ciekawostek na ich temat:
występowanie, odżywianie, znaczenie nazwy, zachowania społeczne, a
czasami też różne hipotezy i opisy, kto i w jakich okolicznościach
znalazł ich szczątki. Publikację zamyka rozdział, o tym jak i
dlaczego dinozaury wymarły, a także o tym, co – poza skamielinami
– pozostawiły.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoxMCc2TgePqqw_RsjTJ1D2x7MFUlcqEaluMzbZb4FVrj27NroVghoOeZ2LU9XxR1-GcbjFVDqN1jDejtYcse-dc4L1QbMrEUBugSI-BeS56jNcmu6sDqgf_0Ltr8wNepsrWHfg8vazjV1kJgdSYaLtJFOK9va_vJWKGNpq0X78J86o0zGYTIAX-b2hc8G/s2478/IMG_20240327_130144.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2478" data-original-width="2319" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoxMCc2TgePqqw_RsjTJ1D2x7MFUlcqEaluMzbZb4FVrj27NroVghoOeZ2LU9XxR1-GcbjFVDqN1jDejtYcse-dc4L1QbMrEUBugSI-BeS56jNcmu6sDqgf_0Ltr8wNepsrWHfg8vazjV1kJgdSYaLtJFOK9va_vJWKGNpq0X78J86o0zGYTIAX-b2hc8G/w374-h400/IMG_20240327_130144.jpg" width="374" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Podoba nam się ta publikacja.
Ilustracje pokazują cechy charakterystyczne poszczególnych
dinozaurów, a z opisów można się dużo dowiedzieć. Jak już
wspominałam wydawca sugeruje, iż książka najlepiej sprawdzi się
u dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Język nie jest trudny, autor
maksymalnie go upraszcza, jednak pewnego fachowego słownictwa nie
dało się uniknąć.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Jak duży był welociraptor? Po co
spinozaurowi żagiel? Czy sinozaur był drapieżcą czy padlinożercą?
Który dinozaur był największy? Ile właściwe informacji o
dinozaurach to pewniaki, a ile wyłącznie domniemania naukowców?
Poczytajcie, a w głowach wam się rozjaśni. A ja tymczasem uciekam
studiować z dzieciakami „Atlas dinozaurów”.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz receznencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-41061032756420028942024-03-26T08:13:00.005+01:002024-03-26T08:13:41.065+01:00"Wyśniony koncert" Anna Bałenkowska<p>„Zatracasz się w pracy, wciąż
próbujesz, nie zrażasz się porażkami. Aż wreszcie to nadchodzi.
I wtedy wszystko mija. Zostaje pustka. Czy tak smakuje spełnione
marzenie?”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a>
Czy sukces czyni nas ludźmi szczęśliwymi? A może człowiek
stworzony jest tak, że potrzebuje ciągle nowych celów nowych
podniet? Niewątpliwie warto walczyć o swoje marzenia, ale czy warto
się w nich zatracać? Jak długo można z nich czerpać energię?</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkv12M6Apvw63zrlen6YKry7lK_n7qTZD0sNuUToVGWCovwAe_pyokb_7C4cBxTLpGWz94zA37Oei_IZnpIJOQupvpD9XylE_xy9w8dehaqWs6zEzXZa0SpFEqlWxGQaNGfcnGduzek5-YtMCvXWL-NlVSeviLrzFDu-koMWSGc8k1KlwoggxbAom9L920/s2372/IMG_20240326_080403.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2372" data-original-width="2349" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkv12M6Apvw63zrlen6YKry7lK_n7qTZD0sNuUToVGWCovwAe_pyokb_7C4cBxTLpGWz94zA37Oei_IZnpIJOQupvpD9XylE_xy9w8dehaqWs6zEzXZa0SpFEqlWxGQaNGfcnGduzek5-YtMCvXWL-NlVSeviLrzFDu-koMWSGc8k1KlwoggxbAom9L920/w396-h400/IMG_20240326_080403.jpg" width="396" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Młody kompozytor nie może się wybić.
Codziennie zagląda do skrzynki na listy czekając na jakąkolwiek
pozytywną odpowiedź. W końcu dostaje swoją szansę. Czy będzie w
stanie ją wykorzystać? Czy wygra pasja, czy miłość?</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Ceniony dyrygent otrzymuje tajemniczą
przesyłkę. W niej znajduje się partytura. Jego sprawne oko
stwierdza, iż to dzieło sztuki. Z zapisu wynika, że powstał ona
ok 50 lat temu. Po co ktoś dostarczył mu te nuty? Pytanie jest na
tyle intrygujące, że w przesyłce nie ma nawet najkrótszego
liściku. Nasz bohater postanawia zbadać historię powstania tego
dzieła, a przy okazji podejmuje przełomowe dla swojego życia
decyzje. Czy kieruje nim uczucie, czy fanaberia?</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">W powieści „Wyśniony koncert”
Anna Bałenkowska przenosi nas do hermetycznego świata zawodowych
muzyków klasycznych. To są ludzie z papierami, którzy wiele godzin
dziennie poświęcają na szlifowanie swojego talentu. Prezentują
się w najsłynniejszych salach koncertowych świata. To nie tylko
rzemieślnicy, ale prawdziwi koneserzy muzyki. Bałam się tego
świata, ale autorka, która jest pianistką, okazała się wspaniałą
przewodniczką. Na stornach książki oddała nie tylko miłość
bohaterów do muzyki, ale pokazała jak oni ją odbierają.
Odmalowała blaski i cienie tego środowiska.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">A jak prezentuje się fabuła książki?
Mamy to świetny miks marzeń, ambicji, sukcesów i porażek. Do tego
duża szczypta miłości i stopniowe odkrywanie tajemnicy z
przeszłości. Tempo jest raczej spokojne co służy poznawaniu tej
historii. Powiem więcej pozwala się nią delektować. Mamy czas na
wsłuchanie się w bohaterów, wczucie się w ich emocje. Ja
przepadłam.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Cudowna książka, nie tylko dla
koneserów muzyki. Zresztą ci pewnie wolą sale koncertowe niż
wygodny fotel i ciepły koc. „Wyśniony koncert” to po prostu
bardzo dobra powieść obyczajowa, w której odkrywamy sukcesy i
porażki młodego kompozytora. Anna Bałenkowska, czyli pianistka,
która odkryła w sobie również pasję do pisania, umieszcza jej
akcję w świecie, który bardzo dobrze zna i to jest ogromny atut.
Autorka łączy literaturę z muzyką pozwalając nam wszystkim
liznąć blichtru, w jakim obracają się wybitni muzycy. Piękna,
elegancka obyczajówka. Polecam.</p>
<div id="sdfootnote1">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Anna
Bałenkowska, „Wyśniony koncert” wyd. Zwierciadło, Warszawa
2023, s. 165.</span></p><p class="sdfootnote"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-66210882604337008552024-03-25T14:25:00.004+01:002024-03-25T14:25:37.927+01:00"Zanim mój maż zniknie" Selja Ahava<p>Czy kojarzycie film „Tajemnica
Brokeback Mountain”? Tak to ta słynna homoseksualna historia
miłosna. Analizując ją większość widzów skupiła się na
postaciach granych przez Heatha Ledgera i Jake'a Gyllenhaala.
Natomiast w jednej z dyskusji na popularnym portalu filmowym padło
pytanie, o to co przeżywały żony głównych bohaterów. Powieść,
o której chcę wam opowiedzieć porusza inny temat, bo
transpłciowości, ale jest napisana właśnie z perspektywy
partnerki. Rozpaczliwe są słowa narratorki w książce „Zanim
mój mąż zniknie”: „Po raz pierwszy myślę, że między nami
pojawiła się inna kobieta”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a>,
bo ci ludzie ciągle się kochają. Jak wielka musi być ta miłość,
że mąż zdecydował się otworzyć przez żoną, iż czuje się
kobietą? Jak silne musi być to uczucie, że ona postanowiła
wspierać go w jego metamorfozie? Jakie to musi być dla niej
bolesne, kiedy dnia na dzień kochana osoba staje się kimś innym.
Znika, rozpada się kawałek po kawałku.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYoRc9rQtGE0hTBrQEpuQvkuUkIPi6hdr8HrLAhkEke1yV1JVLM9Km3V7lyNKD2bB6CSBxXhd3UxtACvXvL5bm8eoJo8S7usPqZPByOW7ZlTLPbwZ_PjhSJPPlpzXqnn8AHM13OaF_kuovH1QUxdpWcjLji-mIE7MNjiOpubdRv_GGYdapeyTF3-Cds0v4/s2562/IMG_20240325_141949.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2562" data-original-width="2540" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYoRc9rQtGE0hTBrQEpuQvkuUkIPi6hdr8HrLAhkEke1yV1JVLM9Km3V7lyNKD2bB6CSBxXhd3UxtACvXvL5bm8eoJo8S7usPqZPByOW7ZlTLPbwZ_PjhSJPPlpzXqnn8AHM13OaF_kuovH1QUxdpWcjLji-mIE7MNjiOpubdRv_GGYdapeyTF3-Cds0v4/w396-h400/IMG_20240325_141949.jpg" width="396" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Myślę, że ta kobieca perspektywa
jest dość oryginalnym spojrzeniem na poruszaną tematykę. W
klasycznym ujęciu to mąż byłby bohaterem i chciałby opowiedzieć
czytelnikom o swojej przemianie. Przybliżyć to, jak źle czuje się
w swoim ciele. Selja Ahava nie powiela tego schematu. Oddaje pałeczkę
komuś, kogo problem dotyka pośrednio, co nie znaczy marginalnie.
Mówi o emocjach, z którymi muszą uporać się najbliżsi.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Selja Ahava kreuje tolerancyjną
bohaterkę. I jej, i nam wydaje się, że „weźmie na klatę”
wyznanie męża. Bardzo się stara. Chce być z nim, chce mu pomóc,
jednak każdego dnia dostrzega coraz więcej obcego człowieka. Kogoś
z kim nie ma wspólnych wspomnień, z kim nie łączy ją relacja.
Drobne rzeczy potrafią sprawić, że się rozklei, są próbą jej
wytrzymałości. Jak sama mówi: „(...) od słoiczka kremu zaczyna
się moje rozciąganie. Zmieniam się w gumkę recepturkę. Każdy
dzień testuje mnie nieco bardziej.”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote2sym" name="sdfootnote2anc"><sup>2</sup></a>
I właśnie z tych nieco chaotycznych wspomnień, opisów zwykłych
czynności wyłania się wręcz rozdzierająca dawka emocji.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Słuchajcie, to jak Selja Ahava pisze
to jest mistrzostwo świata. Jak ona dobiera sceny, aby uzyskać
pożądany efekt – magia. To stan psychiczny, głębokie przeżycia
narratorki są clou powieści „Zanim mój mąż zniknie” i aby je
ukazać trzeba było popatrzeć na jej postacie w najbardziej
intymnych momentach. Ową intymność nieco zaburzały mi fragmenty o
Krzysztofie Kolumbie. Rozumiem intencje autorki. Analogie z podróżą
w nieznane, ale nie przekonuje mnie ona. To nie Kolumb jest tu
bohaterem, a kobieta, która musi uporać się ze stratą.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Był mężczyzną, żyła w nim
kobieta.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">On umarł, ona zaczęła się rodzić.”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote3sym" name="sdfootnote3anc"><sup>3</sup></a></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Czy Polska jest gotowa na tego typu
powieść? Mam wrażenie, że nawet jeżeli ktoś nie miał kontaktu
z osobą transpłciową ma jakieś zdanie na ten temat. Czy taka
perspektywa pomoże w szerzeniu tolerancji? Trudno powiedzieć. Wiem
natomiast, że książka jet wybitna. Jeżeli nawet zamarzą się
konkretne sceny, zapamiętamy emocjonalny chaos, jakiego doświadczyła
główna bohaterka. A to jak Selija Ahaven uzyskała taki efekt to –
powtórzę się, ale po prostu muszę – mistrzostwo świata.
Kochani, oto – pod każdym względem – wyjątkowy wyciskacz łez.</p>
<div id="sdfootnote1">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Selja
Ahava, „Zanim mój mąż zniknie”, przeł. Justyna Polanowska,
Aleksandra Wróblewska, wyd. Relacja, Warszawa 2024, s. 38.</span></p>
</div>
<div id="sdfootnote2">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote2anc" name="sdfootnote2sym">2</a> Tamże,
s. 14.</span></p>
</div>
<div id="sdfootnote3">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote3anc" name="sdfootnote3sym">3</a> Tamże,
s. 68.</span></p><p class="sdfootnote"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-76129795540521417562024-03-23T12:48:00.008+01:002024-03-23T12:51:43.772+01:00"Pamiętnik kota Edgara" Frédéric Pouhier, Susie Jouffa<p><span style="font-family: inherit;">Czy też macie wrażenie, że książki
dla kociarzy zalały rynek książki? Poradniki, jak zrozumieć kota,
albo jak być jak kot, ale też zabawne, satyryczne publikacje z
przymrużeniem oka opowiadające o życiu z kotem. Książka, o
której chcę wam opowiedzieć zalicza się właśnie do tej
ostatniej kategorii, a napisana została z perspektywy Szanownego
Pana Kota. Zatytułowana jest po prostu „ Pamiętnik kota Edgara”.
Czy wypada nam go czytać? Czy nie jest zbyt osobisty? Cóż. Edgar
zwraca się w nim też do ludzi, żeby w końcu zaczęli koty
traktować przyzwoicie, więc chyba każdy szanujący się kociarz
powinien go wysłuchać.</span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxdu2q4u3Evf7Oc03yTcYt51BU8vRVhRXYjk2FNxiwb8JetE-qenlyZ_bsCaPZBAEomr2Zj-TDisVlj8gH0qkhhygECglpRjuKAPPoIB-6TeKi6VFuesQL6oKBr3QJrIMRdZ7jRZP0efmkF6VXqry3u50g2-t7GEUh3wY3mPhAlWc6p0q220Yx-lQI7eqe/s2367/IMG_20240323_124336.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" data-original-height="2348" data-original-width="2367" height="396" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxdu2q4u3Evf7Oc03yTcYt51BU8vRVhRXYjk2FNxiwb8JetE-qenlyZ_bsCaPZBAEomr2Zj-TDisVlj8gH0qkhhygECglpRjuKAPPoIB-6TeKi6VFuesQL6oKBr3QJrIMRdZ7jRZP0efmkF6VXqry3u50g2-t7GEUh3wY3mPhAlWc6p0q220Yx-lQI7eqe/w400-h396/IMG_20240323_124336.jpg" width="400" /></span></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">W książce tej znajdziemy zapiski
stereotypowego kota. Edgar patrzy na inne istoty z wyższością,
dosadnie komentując wszelkie uchybienia, na jakie te pozwoliły
sobie względem jego osoby. Nie powiem, potrafi wytknąć najmniejszy
błąd, co oczywiście ma wywołać efekt komiczny. Aczkolwiek
Fr<span>é</span><span>d</span><span>é</span><span>ric
Pouhier i Susie Jouffa (autorzy książki) subtelnie przypominają,
że jest to żywa istota, która ma swoje potrzeby, jak i autonomię,
a koty słyną z mocnego ich egzekwowania. Zachwycił mnie fragment,
kiedy Edgar oburzony ciągłymi niechcianymi pieszczotami przypomina,
że ludzie z niedźwiedzia zrobili pluszowego misia, a jakoś nikt
nie kwapi się do przytulania tego zwierzęcia. Z pokorą skłoniłam
głowę, kiedy Edgar porównuje dwuletnie dziecko do
najstraszliwszego potwora, bo przypomniałam sobie, jak mój synek
zareagował, kiedy zobaczył kota naszych przyjaciół. Nie dziwota,
że zwierzak się wystraszył. Są tu też fragmenty, z których
możemy wyczytać, iż to, że zwierzak jest nieznośny czasami nie
wynika z jego temperamentu, złośliwości, a zwyczajnie z tego, że
czuje się źle i chce zwrócić na siebie uwagę. Jak widzicie humor
humorem, ale między wierszami można wyczytać coś mądrego.</span></span></p><p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmHvzFW2iEpNbEMg1hnuyL_Hkc5h9MuYJKNlP1VtneisjwqDOL31jaW3HYLCLuZ1zgfDSTqMEShgE79AudwerguiSdqakn5pCfqzKxKNBIswdwgtZRAus_3FF-fadsuDxyNgTZL8tkym-MBE2eCdYbyrdEmczg1T2P-j237QlnB8CmFNiFE_XCRjBiMTyE/s2270/IMG_20240322_122552_edit_121161639763282.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" data-original-height="2210" data-original-width="2270" height="390" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmHvzFW2iEpNbEMg1hnuyL_Hkc5h9MuYJKNlP1VtneisjwqDOL31jaW3HYLCLuZ1zgfDSTqMEShgE79AudwerguiSdqakn5pCfqzKxKNBIswdwgtZRAus_3FF-fadsuDxyNgTZL8tkym-MBE2eCdYbyrdEmczg1T2P-j237QlnB8CmFNiFE_XCRjBiMTyE/w400-h390/IMG_20240322_122552_edit_121161639763282.jpg" width="400" /></span></a></div><p></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">Treść
jest bardzo przyjemna. Na prawdę można się uśmiać czytając
„Pamiętnik kota Edgara”. Przyczepię się natomiast do szaty
graficznej [wyd. RM 2024]. Publikacja wygląda zwyczajnie dziecinnie.
Strony książki zaaranżowane są na zlepek kart z zapiskami Edgara.
Zobaczymy też jego nadąsaną mordkę. Prezentuje się to ładnie,
acz... dziecinnie (nie znalazłam lepszego słowa, wybaczcie).
Przeglądając księgarnie internetowe i portale o książkach
wyraźnie widać, że książka sprzedawana jest jako satyra/humor.
Ale wyobraźcie sobie sytuację, że kierując się wyłącznie
wyglądem zewnętrznym księgarz lub bibliotekarz postawi ją w
dziale dla dzieci. Kto będzie tłumaczył dziecku, czym jest zabawka
erotyczna, jaką Edgar wyjął z torebki jednej z cioć? No kto?</span></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">Czy
„Pamiętnik kota Edgara” wyróżnia się czymś na tle innych
satyrycznych publikacji o kotach? A czy to ważne? Kociarze kochają
opowiadać i czytać o swoich pupilach, a wierzę, że w Edgarze
zobaczycie ich cząstkę. Życzę wam udanej, pełnej radości
lektury. I pamiętajcie o czymś smakowitym dla swojego pupila. Niech
nie będzie zazdrosny o Edgara z książki.</span></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></span></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-24809816808423981642024-03-22T13:31:00.007+01:002024-03-22T13:41:12.115+01:00"Bumerang" Janka Urbanka<p><span style="font-family: inherit;">Hanka, urodzona jako ta druga, ta
niechciana. Czy to naznaczyło jej życie na zawsze? Czy jeżeli nie
doświadczyliśmy miłości w dzieciństwie, to już nigdy nie
będziemy potrafili kochać? Nigdy nie dowiemy się czym ona jest?
Czy kolejne trudności będą do nas wracały, jak tytułowy bumerang
z powieści Janki Urbanki? Można powiedzieć, że życie każdego
naznaczone jest radosnymi i smutnymi chwilami. Natomiast autorka
książki uwypukla te drugie, tworząc coś, co czytelnicy powieści
obyczajowych uwielbiają. Historie szczerą i wzruszającą.</span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDxYrhbmzb4lFtFEMqvumw_EhTHyT4xc-DsZHVT-ZNY201oOEji7ujiG4aaT9deptaTz92STUIc-qnrTqbRHHqzf1RwZgJ-nuvEK6QUqhY60PeLGaJZvazHowO3jGmbHHWrW-KoXvchBQNs-cNVp-wHziNSY2BP70wkQI8-_1ZyaC-eJCTXza0-vpyS4mY/s2741/IMG_20240322_131247.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" data-original-height="2736" data-original-width="2741" height="399" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDxYrhbmzb4lFtFEMqvumw_EhTHyT4xc-DsZHVT-ZNY201oOEji7ujiG4aaT9deptaTz92STUIc-qnrTqbRHHqzf1RwZgJ-nuvEK6QUqhY60PeLGaJZvazHowO3jGmbHHWrW-KoXvchBQNs-cNVp-wHziNSY2BP70wkQI8-_1ZyaC-eJCTXza0-vpyS4mY/w400-h399/IMG_20240322_131247.jpg" width="400" /></span></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">Akcja książki toczy się w okresie PRL. Jeżeli dobrze zapamiętałam bohaterka wychodzi za mąż pod
koniec lat 70-tych. To właśnie Hanka jest gwiazdą tej powieści,
chociaż w życiu nie świeci niczym gwiazda. To taka szara, skromna
myszka ze wsi. Została wychowana w uczuciowo zimnym domu i w
poszanowaniu ciężkiej pracy i ten dom ją ukształtował. Myślę,
że czytelnicy polubią Hankę. Ma ona w sobie inteligentną iskrę i
z perspektywy czasu widzi swoje błędy. Ale czy wyciąga z nich
wnioski? Czy potrafi cokolwiek zmienić? Nie szuka afer, a raczej
emanuje chłodnym spokojem. Janka Urbanka umiejętnie potrafi
wzbudzić współczucie czytelnika, do bohaterki książki, a nawet
wycisnąć łezkę.</span></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">Ilość emocji jaką zawiera ta
historia mogłaby wystarczyć, aby zdobyć poklask odbiorców.
Natomiast uważam, że autorka (momentami) przekombinowała z
językiem. Wydaje mi się, że czytelnicy powieści obyczajowych
lubią książki napisane tak „po prostu”, ewentualnie z drobnymi
ozdobnikami. To historia ma ich chwycić za serce. Oczywiście, że
jakaś piękna metafora zawsze jest „w cenie”, ale Janka Urbanka
próbuje pisać zbyt kwieciście, co nie pasuje do głównej
bohaterki, która jest prostą dziewczyną. Do tego autorka sama
zapętla się wyszukując kolejne „magiczne” określenie, albo
tworzy dziwne konstrukty, które nie niosą żadnej informacji dla
czytelnika. Szybki przykład z prologu: „Czas umierania jej męża
(…) i początek objawiania się chowanej w ukryciu, tak skrzętnie
maskowanej nienawiści ze strony pasierbów, których przecież
skrzywdziła <span>»</span><span>zabierając
im ojca</span><span>«</span><span>.
Napisane w cudzysłowie, bo zabrać można coś, co jest, a jego albo
nigdy w życiu nie było, albo nigdy ich nie opuścił.”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a>
Niech mi ktoś mądry wyjaśni, czy ów ojciec był, czy nie był
blisko ze swoimi synami. Swoją drogą sam prolog jest straszny. Nie
wiele wprowadza, a mąci. Cieszę się, że później ten refleksyjny
tom odpuścił, stał się przerywnikiem i mogłam po prostu poznać
historię Hanki.</span></span></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">Podsumowują,
uważam, Janka Urbanka lepiej zrobiłaby trzymając się kanonów
powieści obyczajowej i nie próbowała skręcać w stronę
literatury pięknej. Fabuła powieści „Bumerang” jest świetna.
Ta książka powinna zdobyć miłość czytników powieści
obyczajowych. Jest to bardzo subtelny wyciskacz łez. Szczera książka
o samotności, odwadze, pustce i poszukiwaniu sensu życia. Jej
bohaterka budzi współczucie, ale my się o nią nie boimy. Czujemy,
że jakoś sobie ona poradzi. Pytanie tylko, czy to jakoś wystarczy,
aby zniwelować zniszczenie, jakie już się dokonały w jej duszy.</span></p>
<div id="sdfootnote1">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Janka
Urbanka, „Bumerang” wyd. Novae Res, Gdynia 2024, s. 8.</span></p><p class="sdfootnote"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-1152659461945426552024-03-21T11:10:00.003+01:002024-03-21T11:10:21.773+01:00"Róża na tropie. Gazetowy sabotaż" Hannah Peck<p>Media to siła i wie o tym złoczyńca
z trzeciego tomu cyklu „Róża na tropie” pt. „Gazetowy
sabotaż”. Tym razem ktoś „uderzy” w gazetę „Perspektywy”.
Kolejne numery drukowane są z rażącymi błędami. Ktoś wyraźnie
chce ośmieszyć pismo i jego redakcję. Róża wraz z tatą i
szczurem Rupertem zwiedzają budynek, w którym mieszczą się biura
i jest drukowana gazeta. Przy okazji właścicielka „Perspektyw”
prosi ją o pomoc w wykryciu sabotażysty.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhowW35gA3xO8-nbZHHHdxRkeLKuZao54sS_ufjpemdtP35SU1za3GyjBNfkJdD5I8eFv1KMqR4SKTLmt1ow_dqnDCcaLlLU6HZ0cnY6tCFjvazL6mwHKcHM5hGosJm-_uhsbnJIdU7OyXektb71JYv8cZyye1qDVKJjW-PaG1QcpmnSJhsDkwkw1DrfC4n/s2428/IMG_20240321_110638.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2408" data-original-width="2428" height="396" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhowW35gA3xO8-nbZHHHdxRkeLKuZao54sS_ufjpemdtP35SU1za3GyjBNfkJdD5I8eFv1KMqR4SKTLmt1ow_dqnDCcaLlLU6HZ0cnY6tCFjvazL6mwHKcHM5hGosJm-_uhsbnJIdU7OyXektb71JYv8cZyye1qDVKJjW-PaG1QcpmnSJhsDkwkw1DrfC4n/w400-h396/IMG_20240321_110638.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">W trzecim tomie przygód korespondentki
specjalnej Róży przewodnim tematem jest zazdrość. Młoda
detektywka, zaślepiona nią, nie potrafi obiektywnie poprowadzić
śledztwa. Przyznam, że mi samej trudno było odrzucić jej
podejrzenia i typowałam podobnego sprawcę. Myślę, że na młodego
czytelnika (cykl dedykowany jest dzieciom w wieku 6-8 lat) tym
bardziej podziałają zabiegi Hannah Peck, autorki książki. Również
w finale i motywacji sprawcy ta zazdrość jest widoczna. Nie będę
za bardzo rozwijać owej motywacji, ale zostawię was z pytaniem: „Co
głupiego zrobiłem/am przez zazdrość?”.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Cykl o Róży może spodobać się
młodym fanom i fankom kryminałów. Bohaterka jest dziewczynką, ale
to taka lektura unisex. Ważne jest tu śledztwo i to jak jest
prowadzone. Jakie kroki młoda detektywka podejmuje, jakie pytania
zadaje i jakie wnioski wyciąga. Proces rozwiązywania zagadki nie
jest długi, a do tego jasno opisany. Czytelnik spokojnie może
dedukować razem z Różą.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Gazetowy sabotaż” jest, jak na
razie, najspokojniejszym tomem cyklu. Hannah Peck trochę porzuciła
szaleństwo i nieprzewidywalne zwroty akcji, jakie towarzyszyły
poprzednim. Ta część może wydawać się przy niech nieco
przyziemna. Jednak sprzyja to dobremu pokazaniu sprawy, mechanizmów
jej rozwiązywania ,a także pokazaniu motywu.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Moim zdaniem kryminały bardzo
zachęcają do czytania. Szukanie odpowiedzi, oczekiwanie na finał
to pobudza ciekawość i przywiązuje do książki. Przypomnę, że
cykl o Róży dedykowane jest dzieciom w wieku 6-8 lat. Przewodzi mu
młoda, inteligentna bohaterka, która może być wzorem do
naśladowania. Akcja jest dynamicznie poprowadzona, a sama książka
nie za długa, i nie za krótka. Hannah Peck umiejętnie zaplanowała
wszystkie elementy dobrej powieści kryminalnej dla dzieci.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-36918306562188429762024-03-21T07:00:00.003+01:002024-03-21T07:00:17.497+01:00"Polscy władcy po ciemnej stronie mocy" Iwona Kienzler<p>Czasami do sięgnięcia po daną
książkę zachęca nas ładna okładka i chwytliwy tytuł. Tak było
w przypadku publikacji, o której chcę wam opowiedzieć. Okładka
jest elegancka. Na granatowym tle widzimy dostojnego monarchę. Za to
tytuł jest nieco zaczepny: „Polscy władcy po ciemnej stronie
mocy”. Ja to widzę i jestem złapana na haczyk. Co ci monarchowie
narozrabiali, że Iwona Kienzler, autorka książki, pokazała ich w
tak niechlubnym kontekście. Właściwe sami na to zapracowali.
Autorka przestawia sylwetki dziesięciu najbardziej nieudolnych
królów Polski. Tych, których rządy są najczęściej krytykowane
przez historyków.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg40BdRRa_IICSRvzxLTvQgR6u7gUvML_19KqYcQU5aFAixCUodqrW7t85-lfxBUy4nKSFfO6d65Jd5MJ0EnyKbzPcARfMjwMnaOEIg_LMcXqquzeTNmY8TTLQ-UUnhQEvofWN34YhPBXj_VAGtm7GGlj7TPtxq2m8JLhWRp18IIeb9R5Pzp4Dv3DNghGKn/s2767/IMG_20240321_065601.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2651" data-original-width="2767" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg40BdRRa_IICSRvzxLTvQgR6u7gUvML_19KqYcQU5aFAixCUodqrW7t85-lfxBUy4nKSFfO6d65Jd5MJ0EnyKbzPcARfMjwMnaOEIg_LMcXqquzeTNmY8TTLQ-UUnhQEvofWN34YhPBXj_VAGtm7GGlj7TPtxq2m8JLhWRp18IIeb9R5Pzp4Dv3DNghGKn/w400-h384/IMG_20240321_065601.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Bohaterami książki są: Bezprym,
Władysław Herman, Bolesław Krzywousty, Konrad Mazowiecki, Jan
Olbracht, Henryk Walezy, Zygmunt III Waza, Jan Kazimierz, Michał
Korybut Wiśniowiecki, Stanisław August Poniatowski. Pewnie
kojarzycie te postacie z lekcji historii, a jak spojrzycie na tytuły
rozdziałów może przypomni się wam, dlaczego są tak kiepsko
oceniani. Iwona Kienzler przedstawia ich rządy w szerokim
kontekście. Nie szczędzi krytyki, ale też pokazuje, że decyzje
podejmowane przez te postacie były wypadkową decyzji innych np.
poprzednika na tronie. Jak możemy przeczytać w biogramie autorki na
okładce książki, bliska jest jest perspektywa kobieca, dlatego w
tej publikacji widoczne są również matki, żony i kochanki
władców. Te panie, które z drugiego planu knuły i mąciły, aby
zrealizować swoje cele. Jak się okazuje, były one silnymi
graczami, a dworskie życie naprawdę było pełne intryg.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Nie wiem dlaczego, ale spodziewam się
plotkarskiej książki, a tymczasem „Polscy władcy po ciemnej
stronie mocy” to merytoryczna publikacja. Znajdziemy w niej nawet
przypisy, co nie zawsze się zdarza przy literaturze
popularnonaukowej. Autorka dokłada starań, aby odtworzyć życiorysy
prezentowanych postaci. Wskazuje na jakie źródła się powołuje.
Nie zapomina o kontekście społecznym. Można powiedzieć, że
maksymalnie wykorzystała ramy tego typu publikacji. Jedyne co bym
dodała to jakieś wycinki drzewa genealogicznego, albo spis postaci.
Jest ich dużo, a wiele ma podobne imiona. Przy mniej znanych czasami
się gubiłam, czy to brat czy kuzyn, albo czyja to żona. Myślę,
że mądre głowy pracujące w wydawnictwie mógłby znaleźć
sposób, jak to uporządkować i ułatwić mniej obeznanemu
czytelnikowi odbiór.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Polscy władcy po ciemnej stronie
mocy” to całkiem przyjemna publikacja z dziedziny historii. Iwona
Kienzler trzyma się idei przeanalizowania rządów tzw. „władców
nieudaczników”, co może być ciekawe dla osób trochę znających
temat. Do tego autorka pisze w wyjątkowo przystępny sposób, co za
atrakcyjne mogą uznać ci, którzy jeszcze w nim raczkują. Jest to
książka zdecydowanie godna uwagi.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-76061487482889278142024-03-20T13:27:00.002+01:002024-03-20T13:35:04.550+01:00"Co wolisz? Starożytni Egipcjanie" Clive Gifford<p>Wyobraźmy sobie, że przyszło nam żyć
w starożytnym Egipcie. Jakie zajęcie dla siebie tam widzicie?
Sięgacie wysoko i chcecie być faraonem, a może wasze ambicje ledwo
oderwały się od podłogi i wystarczy wam całowanie jego stóp.
Wolcie domowe życie i opiekę nad rodziną, a może „nosi” was
po świecie i wolicie wybrać się na wojenną wyprawę. W publikacji
„Co wolisz? Starożytni Egipcjanie” staniemy przed szeregiem
wyborów. Czy serce dobrze nam podpowie i miło urządzimy się w
dawnym Egipcie?</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHg-zChkD2B6tUWW-d44JS0IGkRFeZKduYkMJyoL4RJM3dih7SQfR6YbX7yZj0D_vXET-2PEMnCKRy2fF6cKt-tMl632Lz47RYDwxcsT_Ddx_s_Gk_KKZi-8SsWbtsvrbtEb_uE41QpcVUDPJq7jm3uTxoM-GkH30qjMTGOIQl8_GEdwfzJA2Nj6DGSaPK/s2620/IMG_20240320_132244.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2620" data-original-width="2570" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHg-zChkD2B6tUWW-d44JS0IGkRFeZKduYkMJyoL4RJM3dih7SQfR6YbX7yZj0D_vXET-2PEMnCKRy2fF6cKt-tMl632Lz47RYDwxcsT_Ddx_s_Gk_KKZi-8SsWbtsvrbtEb_uE41QpcVUDPJq7jm3uTxoM-GkH30qjMTGOIQl8_GEdwfzJA2Nj6DGSaPK/w393-h400/IMG_20240320_132244.jpg" width="393" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Publikacja ta przypomina mi zabawny
program popularnonaukowy dla dzieci. Najpierw prowadzący zadaje
pytanie „co wolisz?”. Masz dwie opcje i po chwili poznajesz plusy
i minusy każdej z nich. Co oczywiście jest pretekstem do
zaprezentowania ciekawostek o starożytnym Egipcie. Co jakiś czas
następuje bonus, czyli jakaś ekstra informacja luźno powiązana z
poruszanym tematem. A w pewnym momencie pojawia się niezwykły
przerywnik. Prowadzący wykrzykuje: Uwaga. Zapraszamy do Boskiej Alei
Gwiazd”, albo „Poznajmy najpopularniejszy faraonów”.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Clive Gifford słynie z tzw. „nauki
na luzie”. Potrafi przekazywać wiedzę w ciekawy sposób. Kiedy
spojrzałam na książki z serii „Co wolisz?” myślałam, że
będzie to coś w stylu mojej ukochanej „Strasznej historii”.
Trochę tak, trochę nie. W obu przypadkach poznawaniu historii
towarzyszy humor, jednak Terry Deary posunął się dalej niż Clive
Gifford. „Straszna historia” bywa niesmaczna. Jak można wywlec
jakieś flaki to autor na pewno to zrobi. „Co wolisz?” jest dużo
bardziej stonowana. Autor (chyba) stwierdził, że oryginalna forma
wystarczy. Oboje uzyskali dobry efekt. Oddali w ręce czytelników
publikacje merytoryczne, lekkie i zachęcające do poznawania
historii.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Kochani, ja zawsze będę ambasadorką
tego typu książek. Dzieciaki doceniają oryginalną formę i dzięki
niej zdobywają wiedzę. Wyjmijcie tę książkę na kinderparty i
spróbujcie zrobić teleturniej. Zamieńcie się w szalonego prowadzącego i
wspólnie podyskutujcie, jakimi Egipcjanami będą jego uczestnicy.
Czy to nie brzmi, jak oryginalna zabawa?</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-84737811249383385982024-03-20T12:15:00.002+01:002024-03-20T12:15:53.128+01:00"Influencerka" Ellery Lloyd<p>Media społecznościowe stały się
„słupem reklamowym”. Marki wypatrują profili, które mogłyby
zaprezentować ich produkty. Można uważać, że to (pozornie) łatwy
zarobek, a fala prezentów jaka się wiąże z takim zajęciem jest
niebywale atrakcyjna. Duet pisarski ukryty pod pseudonim Ellery Lloyd
w powieści „Influencerka” chce pokazać inną stronę tego
zjawiska. Nieco mroczną.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuLIr9nyvUzRfcd5DdF1LBXLRCYVwOdM1LX4Mx4twtiSTQWJ5RYO0_XLNPSx7U43EBIrUyXhyY8Hsuzg-pTA-Wuabqfu06GDbXV3ZKqitEgbznM6Qn_bGaOTwSZfxLpF_Tt58_duj6-D2gr5K0jREVreCm3r9r32nWCtnfoTCd7Zbv9fGh7HvkyMSKxbgb/s2339/IMG_20240320_121008.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2339" data-original-width="2270" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuLIr9nyvUzRfcd5DdF1LBXLRCYVwOdM1LX4Mx4twtiSTQWJ5RYO0_XLNPSx7U43EBIrUyXhyY8Hsuzg-pTA-Wuabqfu06GDbXV3ZKqitEgbznM6Qn_bGaOTwSZfxLpF_Tt58_duj6-D2gr5K0jREVreCm3r9r32nWCtnfoTCd7Zbv9fGh7HvkyMSKxbgb/w389-h400/IMG_20240320_121008.jpg" width="389" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Główną bohaterką książki jest
Emmy popularna brytyjska influencerka parentingowa. Na swoim profilu
pokazuje macierzyństwo bez filtra. Nie wstydzi się bałaganu,
podkrążonych oczu itp., a obserwatorki się z nią utożsamiają.
Pokazując swoją rodzinę Emmy stworzyła prawdziwe imperium.
Kobieta kocha popularność, napawa się nią. Planowanie strategii
promocji jej profilu jest dla niej niczym paliwo, a może narkotyk.
Insta świat staje się ważniejszy niż ten realny. Codzienny
rozgardiasz jest doskonale zaplanowanym kadrem, a zabawne anegdoty
nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Ale biznes się kręci
przyciągając miłośników i hejterów. Z tych drugich instamama
niewiele sobie robi. Czy to błąd, że bagatelizuje
niebezpieczeństwo?</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Przypuszczam, że powieść ta miała
być thrillerem, ale zdominowały ją opisy infuencersikch praktyk.
Kompozycja przypomina mi książkę „Idealna” Magdy Stachuli.
Mamy tu narrację pierwszoosobową, a głos został oddany trzem
bohaterom: Emmy, jej mężowi i komuś, kto ma do Emmy wielki żal.
Jaki już wspomniałam Ellery Lloyd poświęca dużo miejsca
opowiadając, jak internetowi twórcy kreują rzeczywistość, a
także jakie zagrożenia niesie ujawnianie wizerunku. Emmy jest
karierowiczką, ma pomysł na siebie i go konsekwentnie realizuje, co
odbija się na jej stosunkach z rodziną i przyjaciółmi. Temu
wszystkiego towarzyszy fatalistyczny klimat podkręcany zarówno
przez kolejne problemy i wyzwania, jakie są stawiane przed
instamamą, jak i przez fragmenty, kiedy odzywa się jej wróg.
Końcówka książki ma już charakter typowego thrillera. Tragedia
wisi na włosku. Pytanie, czy się utrzyma czy spadnie na Emmy i jej
bliskich.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Jest to niewątpliwie książka
aktualna i znajdą w niej coś „ku przestrodze” zarówno ci,
którzy influencerstwem się zajmują, jak i obserwatorzy. Bardzo
podoba mi się, że bohaterka jest instamamą. Macierzyństwo to taki
czas, kiedy szukamy odskoczni od ogromu obowiązków. Często media
społecznościowe są ucieczką. Niektóre panie inspirują się
samozwańczymi ekspertami, a inne same się nimi stają. Chętnie
dzielą się zdjęciami swoich dzieci i dobrymi radami. Można się
zachłysnąć miłymi komentarzami, poczuć więź z innymi
użytkownikami. Nie wspominając o gratisach otrzymanych od marek w
zamian za reklamę. Jednak warto zadać sobie pytanie, czy warto, czy
faktycznie więcej zyskujemy, a może tracimy coś ważnego.
Chociażby prywatność.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Influencerkę” przeczytałam z
zainteresowaniem. Szczególnie podobała mi się kreacja Emmy, która
jest kochana przez swoich obserwatorów, a jednak czytelnik nie
poczuje do niej sympatii. Raczej czeka aż „noga jej się powinie”.
Banalnie brzmi, że to książka „ku przestrodze”, jednak ma w
sobie ten element. Pokazuje, że media społecznościowe, a raczej
działania jakie podejmują ich użytkownicy, powinny mieć
ograniczony kredyt zaufania.</p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-82826115550967891682024-03-19T13:01:00.001+01:002024-03-19T13:01:05.164+01:00"Trening spostrzegawczości dla dzieci" Paulina Mechło, Magdalena Karpińska<p>Ostatnio po powrocie z przedszkola M.
zadaje pytanie: „Mamo, porobimy zadania z mózgiem?”. A ja zawsze
przytakuję, bo ma na myśli sympatyczny Móżdżek z publikacji
Pauliny Mechło, który jest świetnym trenerem. Tym razem
przygotował trening spostrzegawczości dla dzieci. Jak on wygląda?</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg35-U5Es9qGui9j8RUnPH8Gep6IrfhvPYbVM0zF2efML58mlbpaZl5WEEmwZb7CCj3H_vXSb4rWsnH7wPRjAtwwmXLCw46x0Bc6eowAA7fFN1Mv_Dcwo-PFJMQNGeUFKKhOx9XRKCknSs99Te3_k_6ChVBylhqsOPzfvY3zPZ9qaHYCsCs9ZKfNyJ6Z_fJ/s2549/IMG_20240319_125406.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2514" data-original-width="2549" height="395" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg35-U5Es9qGui9j8RUnPH8Gep6IrfhvPYbVM0zF2efML58mlbpaZl5WEEmwZb7CCj3H_vXSb4rWsnH7wPRjAtwwmXLCw46x0Bc6eowAA7fFN1Mv_Dcwo-PFJMQNGeUFKKhOx9XRKCknSs99Te3_k_6ChVBylhqsOPzfvY3zPZ9qaHYCsCs9ZKfNyJ6Z_fJ/w400-h395/IMG_20240319_125406.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">W publikacji znajdziemy 121 zadań. Od
razu plus ode mnie za przejrzystość. Są one ponumerowane, a jedna
strona to jedno ćwiczenie. Dobrze robić je po kolei, bo – co
prawda rzadko – ale bywają powiązane np. jedno zadanie to
pognieść kartkę, a na odwrocie należy odtworzyć wzór, jaki
uzyskamy.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Aby odpowiedzieć na pytanie, dla kogo
ta publikacja będzie odpowiednia, przyjrzyjmy się jej zawartości.
Część zadań polega na odtworzeniu wzoru, przejściu labiryntu,
odszukaniu właściwej kombinacji, pokolorowaniu/zaznaczeniu danych
kształtów na odpowiedni kolor np. gwiazdy na różowo, a pięciokąty
na zielono. Znajdziemy tu też elementy kodowania, ćwiczenia
stymulujące pamięć oraz zadania kreatywne np. należy narysować
coś według opisu, albo samemu wyobrazić sobie daną scenkę. Jest
tu kilka zadań, które wymagają znajomości liter np. musimy ułożyć
słowa, albo odnaleźć je w „wyszukiwance”. Moja córka chodzi
do zerówki i nie ma większych problemów z wykonaniem zadań z
książki Wręcz rozwiązuje je ekspresowo. Myślę, że pięciolatek
też mógłby spokojnie zasiąść do tej książki, chociaż przy
młodszych dzieciach rekomenduję spojrzeć na zadania z literkami i
zastanowić się, czy sobie z nimi poradzą.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglKvnTzsiYTa2WHZx1FQa0VxPdUA_mZxoZEV8ALbIsksYB_xiwnPrsHQEACqAqHSWkCa4c3k2jd_lA8WfYwgt0d-ZgWkk5CWCJvvhQfkouMR3E4bQQBoULVeAdBJf9QU7lT9_7R0EcfOuUP-bzKp9dvmAZJBKYRcWGW7sPAHmCNvqr8iTSum9bUaVw3h5N/s2608/IMG_20240319_125430.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2473" data-original-width="2608" height="379" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglKvnTzsiYTa2WHZx1FQa0VxPdUA_mZxoZEV8ALbIsksYB_xiwnPrsHQEACqAqHSWkCa4c3k2jd_lA8WfYwgt0d-ZgWkk5CWCJvvhQfkouMR3E4bQQBoULVeAdBJf9QU7lT9_7R0EcfOuUP-bzKp9dvmAZJBKYRcWGW7sPAHmCNvqr8iTSum9bUaVw3h5N/w400-h379/IMG_20240319_125430.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Już od jakiegoś czasu regularnie
trenujemy z Pauliną Mechło i Móżdżkiem. Odbyliśmy<span style="color: #ffa400;"> <a href="https://www.asiaczytasia.pl/2023/03/trening-ciszy-paulina-mecho-magdalena.html" target="_blank"><span style="color: #ffa400;">trening ciszy</span></a>,</span> <a href="https://www.asiaczytasia.pl/2022/05/trening-superkreatywnosci-dla-dzieci.html" target="_blank"><span style="color: #ffa400;">superkreatywności</span></a> i <a href="https://www.asiaczytasia.pl/2021/02/trening-superkoncentracji-dla-dzieci.html" target="_blank"><span style="color: #ffa400;">superkoncentracji</span></a>. Jak możecie się
domyślić, skoro wracamy do tych publikacji to je bardzo lubimy i
polecamy. Dla mnie ważny jest zarówno element rozwojowy, jak i
chęci dziecka do pracy z daną pomocą. Tu mam i to, to. „Trening
spostrzegawczości dla dzieci” to bardzo dobrze spędzony czas.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-85306218884623951572024-03-18T13:58:00.002+01:002024-03-18T13:58:29.559+01:00"Yorim. Próba Medveh" Tuk Folio<p>Za sprawą powieści „Yorim. Próba
Medveh” mamy przyjemność poznać trzech młodych chłopców
wyruszających na Wielką Próbę. Przystępując do niej muszą
pamiętać, że wziąć w niej udział można tylko raz. Czy
bohaterowie książki są do niej dobrze przygotowani? Okazuje się,
że nie najlepiej. Już pierwsze godziny w magicznym lesie Medveh są
dramatyczne w skutkach, ale też okazują się początkiem wielkiej
przygody, która zmieni tych młodzieńców.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaEKtYZnP_9i7rMkLmPj9PYMqym0j6yZCQf1KUnXJhaqPG7nl4XYquvK54R34leXmgyWJMR7FCFY4yhJ_1t-eKUEhGoE4Qd2ih11i7INqtABgmlOGfn1LPneZHeE3mwfMb7CS_IgJ-9WS1Gpw9rMypkLxrBPRzgGP3vSv3tFMSsWM5YwwPpcOcIbqd-S9u/s2525/IMG_20240318_134754.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2485" data-original-width="2525" height="394" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaEKtYZnP_9i7rMkLmPj9PYMqym0j6yZCQf1KUnXJhaqPG7nl4XYquvK54R34leXmgyWJMR7FCFY4yhJ_1t-eKUEhGoE4Qd2ih11i7INqtABgmlOGfn1LPneZHeE3mwfMb7CS_IgJ-9WS1Gpw9rMypkLxrBPRzgGP3vSv3tFMSsWM5YwwPpcOcIbqd-S9u/w400-h394/IMG_20240318_134754.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Literatura nie jest zależna od płci,
ale powieść napisana przez Tuka Folio jest wyjątkowo chłopięca.
Wydawca sugeruje, że to propozycja dla czytelników od 10 do 14 lat
i ja się z nim zgadzam. Młodzi bohaterowie niejako zawłaszczają
tę historię. Ich decyzje, zachowanie np. młodzieńcza buta czy
słowne potyczki nadają książce niepowtarzalny klimat, który
najlepiej zrozumie podobny bohaterom czytelnik. Do tego każda z
postaci ma inny temperament, predyspozycje, więc wierzę, iż każdy
znajdzie tu swojego ulubieńca.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Yorim. Próba Medveh” to przygodne
fantasy. Mamy tu kompleksowo wykreowany świat pełen magii i różnych
stworzeń, ras itp. Akcja ma dość dobre tempo, chociaż nie pędzi
do przodu „na łeb, na szyję”. Wydaje się spokojna, ale każdy
rozdział coś wnosi i subtelnie wciąga nas w wir przygody. Przy
powieściach fantasy dyskusyjną sprawą są opisy. Czy są
wysterczając i nie spowalniają akcji? Odpowiadając na drugą część
pytania napiszę, że zazwyczaj tak jest. Tuk Folio stanął przed
trudnym zadaniem – opisać świat z powieści, a przy tym nie
zanudzić młodego czytelnika, który raczej ceni tempo. Muszę
przyznać, że autor ten potrafi pisać „plastycznie”, a w swoich
opisach oddawać atmosferę odwiedzanych miejsc. Momentami natomiast
czułam się, jakbyśmy patrzyli na inne rzeczy. Czytałam o czymś,
a bardzo chciałam, żeby pisarz przybliżył mi coś innego np. nie
mogłam wyobrazić sobie danej postaci. W niektórych przypadkach na
pomoc przyszły ilustracje. Można powiedzieć takie „na bogato”
- dopracowane i na śliskim papierze. Cieszą oko i pomagają poznać
Eleanię i zamieszkujących ją bohaterów.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVDDnrFXa3A_Jv1JX09qc5DLynam6Wg0bNBr2jqcmJvD3CyTeQpwfgjVnPg1DWiU_HVzNpu2wFiSs97FNVgTeXgHRi_Q2esBlFHKZfn3BfZKWbhKw8UJrQY9foXdUyt9DKlRbiUlnbW8Q4G9vwfh9YZZNB7KOmIpot6rloz73ycdknrx0E2OJw6Rc5YYZW/s2497/IMG_20240318_134810.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2457" data-original-width="2497" height="394" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVDDnrFXa3A_Jv1JX09qc5DLynam6Wg0bNBr2jqcmJvD3CyTeQpwfgjVnPg1DWiU_HVzNpu2wFiSs97FNVgTeXgHRi_Q2esBlFHKZfn3BfZKWbhKw8UJrQY9foXdUyt9DKlRbiUlnbW8Q4G9vwfh9YZZNB7KOmIpot6rloz73ycdknrx0E2OJw6Rc5YYZW/w400-h394/IMG_20240318_134810.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">W ogóle powieść została pięknie
wydana. Poza ilustracjami zadbano chociażby o ozdobne detale na
początku rozdziałów, żywą paginę z tytułami rozdziałów oraz
twardą oprawę. Książka zawsze jest dobrym prezentem, ale taka,
która wspaniale się prezentuje to niemal pewniak. „Yorim. Próba
Medveh” powinna uszczęśliwić młodych czytelników fantasy.
Wartościowa opowieść o sile przyjaźni i determinacji osadzona w
niezwykłym świecie, gdzie oręż i magia się wspierają. Gdzie
młodzi bohaterowie chcą wyciągnąć, jak najwięcej z tego, co
przyszykował dla nich los. Zdecydowali poddać się próbie i
przekonają się, do czego ona ich doprowadzi.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-3833414149385211352024-03-16T13:22:00.005+01:002024-03-16T13:22:50.741+01:00"Pan Patyk" Julia Donaldson<p>Pan Patyk, bohater książki o tym
samym tytule, miał wyjątkowego pecha. Wyszedł na spacer i został
porwany. Kochający aportować pies chwycił go w swoje zęby wiadomo
w jakim celu. Co prawda zabawa w pewnym momencie się kończy, ale
Panu Patykowi nie jest pisany spokojny powrót do domu. Okazuje się,
że zwykły patyk może przydać się do wielu rzeczy.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIpvL19R8mEkYLhMUlZylLb_EYsZ0fUwzHHlNaDOaqcJD9SwgvIxSCeES2ZZaj5AoGrz0SKs5kKORSzdef8RxhVHIf5Eg2CSVk6O8GkTvPiDvyl2tkrEusy8ZrnPOMh0HZLuKkjdm193gIlq87msxWC-hersZBBnItFyT8q4dmq3FSCXSClDnJP0DRmjz3/s2692/IMG_20240316_131633.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2692" data-original-width="2549" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIpvL19R8mEkYLhMUlZylLb_EYsZ0fUwzHHlNaDOaqcJD9SwgvIxSCeES2ZZaj5AoGrz0SKs5kKORSzdef8RxhVHIf5Eg2CSVk6O8GkTvPiDvyl2tkrEusy8ZrnPOMh0HZLuKkjdm193gIlq87msxWC-hersZBBnItFyT8q4dmq3FSCXSClDnJP0DRmjz3/w379-h400/IMG_20240316_131633.jpg" width="379" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Właściwe morał tej opowiastki jest
jasny. Pozwolę sobie na SPOJLER: „Wszystko dobrze się kończy”,
„Po burzy wychodzi słońce” itp. Jednak książka jest dość
dziwna i to przez ten nieszczęsny patyk, który jest jej bohaterem.
Ostatecznie nie dzieje się mu żadna krzywda, chociaż w pewnym
momencie ma trafić do kominka, co brzmi (delikatnie mówiąc)
przerażająco. Ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że jest...
patykiem. Gdyby ciąg niefortunnych zdarzeń przytrafił się
dziecku, zwierzęciu odebrałabym tę książkę inaczej, a tu
zawaliło się moje dzieciństwo. Posłuchajcie: „Żadnym masztem
nie jestem! Halo, czy ktoś to łapie? Ani mieczem rycerza, a tym
bardziej wieszakiem! Czemu mylisz mnie z piórem? Łukiem także nie
jestem! Ani kijem – w ogóle! I tym dziwnym czymś też nie!<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a>
Julia Donaldson ożywiając patyk odbiera radość ze spontanicznej
zabawy. Co prawda na jednym z portali o książkach widziałam
komentarz mamy, jak zainspirowani tą książką wymyślili zabawę w
odnoszenie patyków do Dziupli Rodowej (nazwa również zaczerpnięta
z publikacji). I ta aktywność brzmi cudownie, ale oznacza też, że
dziecko miało potrzebę ratowania kijków.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhM4F9T-x1_fPvQ7fNFAIp-J44mTVjywhV0zqj4mfENiReWgyXilPg7a67cAdqErUYOJGIQOI4KhuBPVENPREaS9z6Ss-sWu9g9AxHzepj7VBJweug0DyiQgEwsRixJqwVepeZlXooux-xBnfbDgk4DfPLOCFgqdlBhGB8w5TYKUYD5R1FPcqPmu_pvC7NG/s2736/IMG_20240316_131739.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2736" data-original-width="2536" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhM4F9T-x1_fPvQ7fNFAIp-J44mTVjywhV0zqj4mfENiReWgyXilPg7a67cAdqErUYOJGIQOI4KhuBPVENPREaS9z6Ss-sWu9g9AxHzepj7VBJweug0DyiQgEwsRixJqwVepeZlXooux-xBnfbDgk4DfPLOCFgqdlBhGB8w5TYKUYD5R1FPcqPmu_pvC7NG/w371-h400/IMG_20240316_131739.jpg" width="371" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Nie chcę insynuować, że dzieci są
głupie. Raczej apelować o świadome wybieranie treści i
obserwację, jak dzieci na nie reagują. Skoro po obejrzeniu „Toy
story” co niektórzy patrzyli podejrzliwie na swoje zabawki to,
dlaczego nie uwierzą, że patyki mają rodziny, a ich niewinna
zabawa może je z nimi rozdzielić.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Wychodzi właśnie moja gruboskórność,
ale kompletnie nie czuję piękna i pokrzepiającego morału książki
„Pan Patyk”. Dla mnie była raczej niepokojąca. Widzę w niej
to, że łatwo może nam się coś złego przytrafić. Do tego
kompletnie nie mogę zrozumieć idei „patykowego” bohatera. Dla
mnie patyk jest tym wszystkim, czym Pan Patyk nie chce być. I mnie
to zasmuca.</p>
<div id="sdfootnote1">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Julia Donaldson, "Pan Patyk", przeł. Joanna Wajs, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 20221, s.
14-15.
</span></p>
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-58142544771072071092024-03-15T22:13:00.005+01:002024-03-15T22:22:01.566+01:00"Bajki i przypowieści" Ignacy Krasicki [wydanie polsko-angielskie]<p>Bajki, wierszyki – to tak niepozornie
brzmi. Jednak kiedy ich autorem jest przenikliwy obserwator, mistrz
słowa to te rymowane historyjki nabierają innego wymiaru. Nie tylko
bawią, ale trącają wrażliwe struny w serach czytelników i
prowokują... Każą nam myśleć, a może i przewartościować to
kim jesteśmy, w co wierzymy, kim się otaczamy. Dziś mam na myśli
konkretne bajki. Mianowicie chciałabym pokazać wam
polsko-angielskie wydanie „Bajek i przypowieści” Ignacego
Krasickiego.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_BdXx9qbuNoBW0qBxr9kg76-SC-jPiouQIm5nwX_NxAnuRRn8H-2-c1ihx2cU4ujUPdVuEzuhGC1DcOuNiBAE73I8hqeoNL-OVdiOHSriWNFNKmNEkNhnP9uXL6_6jphf5YP8aOiAlxP7vo_eWGhedB6NNwUAmBAvAg8TqKax8PryisuXrfahgEj6rpTQ/s2446/IMG_20240315_213656.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2335" data-original-width="2446" height="381" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_BdXx9qbuNoBW0qBxr9kg76-SC-jPiouQIm5nwX_NxAnuRRn8H-2-c1ihx2cU4ujUPdVuEzuhGC1DcOuNiBAE73I8hqeoNL-OVdiOHSriWNFNKmNEkNhnP9uXL6_6jphf5YP8aOiAlxP7vo_eWGhedB6NNwUAmBAvAg8TqKax8PryisuXrfahgEj6rpTQ/w400-h381/IMG_20240315_213656.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Może część z was się skrzywi, bo
była Krasickim straszona w szkole. Ja jednak z sentymentem
przypomniałam sobie utwór „Czapla, ryby i rak”. Nie pamiętam
okoliczności, w jakich go poznałam, ale tekst wiele lat siedział
mi w głowie. Myślę, że każdy z nas znajdzie tu jakieś znajome
nuty, a im jesteśmy starsi, tym świadomiej je odbieramy. Będąc
dojrzałym czytelnikiem nie jesteśmy skazani na narzuconą z góry
interpretacje. Nikt nas nie odpytuje „co autor miał na myśli”.
Mamy przestrzeń na własną refleksję, a bajki i przypowieści
zebrane w tej publikacji jej wymagają.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Znajdziemy tu 143 krótkie wierszowane
utwory w języku polskim i angielskim. Za tłumaczenie odpowiada
Andrzej Malkiewicz. Mistrzem angielskiego nie jestem. Zatrzymałam
się w swojej edukacji na poziomie B2, ale obecnie mało używam tego
języka, aczkolwiek „podniosłam rękawicę” i spróbowałam
poczytać Krasickiego po angielsku. Urzekło mnie, jak Andrzej
Malkiewicz wspaniale zachował rytm tłumaczonych tekstów. Być może
nie jestem w stanie dostrzec wszelkich niuansów, jednak trzeba być
ślepym, aby nie zauważyć, jaka to wspaniała zabawa słowem.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Co myślcie o tego typu publikacji? Czy
szlifowanie języka angielskiego przez poezje, przez czytanie
polskiego klasyka wydaje się wam atrakcyjne? Ja dałam się namówić
i jestem bardzo zadowolona.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-54865590063863339512024-03-14T07:55:00.001+01:002024-03-14T07:55:06.846+01:00"Jak oswoić trudne emocje. Niepokój, lęk, wstyd" Harriet Lerner<p>Porozmawiamy o kilku emocjach, których
nie lubimy odczuwać, ale o których (chyba) lubimy czytać.
Niepokój, lęk, wstyd – są nieprzyjemne, paraliżują nas,
powodują, że nasze myśli są niespokojne. Nie chcemy ich, więc
szukamy sposób, jak z nimi walczyć. Jednym z nich dzieli się
Harriet Lerner w poradniku „Niepokój, lęk, wstyd. Jak oswoić
trudne emocje”.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6i-uFRm5wtD5fi7S0LxvtzCQAU8BJ5qCSFvO-uxfy-Fj0v3VOcuHlm-P4sjURgz8bmjPH-FkDASgyJ07LchNqSVYbixA2z9m31ITopVqGxaiHQUz_9VGpzSHvFB70E3tdQRZiNMslmixdwXUcyCbTqFve5zPsJTAT8mptlzSgaAwRpbLgcFh9mIJsZS55/s2477/IMG_20240314_074824.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2433" data-original-width="2477" height="393" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6i-uFRm5wtD5fi7S0LxvtzCQAU8BJ5qCSFvO-uxfy-Fj0v3VOcuHlm-P4sjURgz8bmjPH-FkDASgyJ07LchNqSVYbixA2z9m31ITopVqGxaiHQUz_9VGpzSHvFB70E3tdQRZiNMslmixdwXUcyCbTqFve5zPsJTAT8mptlzSgaAwRpbLgcFh9mIJsZS55/w400-h393/IMG_20240314_074824.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Patent autorki jest prosty. Musimy
przedefiniować nasze postrzeganie tych emocji. „Zadaniem tej
książki jest skłonienie czytelników do spojrzenia na tę trudną
emocję zarówno jak na przeszkodę, jak i sprzymierzeńca.”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a>
Harriet Lerner nie neguje ich. Ewolucja po coś je nam dała i musimy
z nimi żyć. Psycholożka wręcz wymienia ich pozytywne strony.
Przyznaje też, że bywają wyjątkowo niekomfortowe i czasami warto
je przełamywać.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Jak to zrobić? Harriet Lerner nie daje
nam gotowych patentów. Poradnik jej autorstwa to właściwe zbiór
historii – jej pacjentów, jak i jej własnych doświadczeń. Ja
bardzo lubi taką formę. Przede wszystkim dobrze się to czyta.
Niemal jak zbiór opowiadań obyczajowych. Obserwujemy kogoś i
obstawiamy, czy się odważy, dokąd zaprowadzą go jego decyzje. To
jest naprawdę fascynujące. Po drugie – nie wiem czy też tak
macie – ale u kogoś „widać wyraźniej”. Problem innego
człowieka wydaje nam się łatwiejszy do rozwiązania. Dystans, brak
zaangażowania emocjonalnego sprawia, że oczywistym jest dla nas,
jak powinno się postąpić. Dlatego taka perspektywa pozwala nam
przemyśleć pewne kwestie i ułatwia wyciągnięcie wniosków.
Chociaż dodać muszę, że Harriet Lerner zaskoczyła mnie kilkoma
niekonwencjonalnymi poradami. Ma kobieta pomysły.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Jak oswoić trudne emocje. Niepokój,
lęk, wstyd” okazał się bardzo przyjemnym poradnikiem. Co prawda
nie wszystkie historie były dla mnie interesujące, ale to wynika z
moich osobistych doświadczeń i pracy jaką już wykonałam.
Natomiast mogę go polecić za „ciepły” styl. Wręcz widziałam
jak autorka uśmiecha się do mnie zza literek. Czułam, że jest
zaangażowana w to co robi. Z pasją, a bez patosu i psychologicznej
maniery. Jak przyjaciółka, a nie terapeuta.</p>
<div id="sdfootnote1">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Harriet
Lerner, „Jak oswoić trudne emocje. Niepokój, lęk, wstyd”,
przeł. Justyna Rudnik, wyd. Zwierciadło, Warszawa 2023, s. 21.</span></p><p class="sdfootnote"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-75809155389632879072024-03-13T13:25:00.001+01:002024-03-13T13:33:37.793+01:00"Lider 2.0" Bernardo Stamateas<p>Lider to brzmi dumnie. Pojęcie to
łączy w sobie władzę z autorytetem i szacunkiem. Są osoby, które
mają naturalne predyspozycje do bycia liderem, ale niektórzy
twierdzą, że tego można się nauczyć. O tym jak być dobrym
przywódcą pisze psycholog Bernardo Stamateas w publikacji „Lider
2.0”.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhURAfCQY0SJa1mG5gdiClaWtV9M-cmrlrd-Uom2EQq16JOQINPYLxcE1VLNqPD_CpuJC5LSLpsnKohSnuqv0f8lwpzMIhdzTN8USyt_0kKM_jBXOain3J8W7Vz71Vnx1Bw-QIRbrlGI9fsX-Vyb7HbuOlPNq-jgROhkydeWsv1oDwxVrtldwLoQggrVn-V/s2481/IMG_20240313_125627.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2411" data-original-width="2481" height="389" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhURAfCQY0SJa1mG5gdiClaWtV9M-cmrlrd-Uom2EQq16JOQINPYLxcE1VLNqPD_CpuJC5LSLpsnKohSnuqv0f8lwpzMIhdzTN8USyt_0kKM_jBXOain3J8W7Vz71Vnx1Bw-QIRbrlGI9fsX-Vyb7HbuOlPNq-jgROhkydeWsv1oDwxVrtldwLoQggrVn-V/w400-h389/IMG_20240313_125627.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Książka jest podzielona na cztery
cześć: „Podstawy”, „Jak”, „Pytania”, „Toksyczni
ludzie”. Mogłoby się wydawać, że to przejrzysta kompozycja,
jednak w moim odczuciu, nie udało się takowej autorowi osiągnąć.
Części pierwsza i druga prawie się od siebie nie różnią, a
wiele kwestii się zazębia, w efekcie czego Bernardo Stamateas się
po prostu powtarza. Nie wiem dlaczego została wyodrębniona część
„Pytania”, bo takowe zajmują sporo miejsca w poprzednich
rozdziałach. Natomiast fragment o różnych typach przywództwa jest
interesujący, ale w kontekście tego poradnika jest raczej
ciekawostką.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Styl publikacji ogranicza się do tzw.
„mowy korporacyjnej”. Dużo tu ogólników, pięknych haseł, a
mało konkretów. Plusem takiego rozwiązania, jest to, że łatwo
odnieść zawarte porady do różnych sytuacji, nie tylko z życia
zawodowego. Wymaga to co prawda nieco wyobraźni, ale zakładam, że
po książkę tego typu sięgają osoby ambitne. Minusem jest zimny,
teoretyczny charakter. Powinnam dodać, dla mnie. Zdecydowanie wolę
poradniki, gdzie są jakieś anegdoty, historie z życia. Znacznie
więcej się z nich uczę.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Żeby nie być gołosłowną przywołam
jedną z odpowiedzi Bernardo Stamateasa. Temat motywacja. „Co
zrobić, gdy gratulacje lidera wywołują zazdrość w grupie?”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a>
Posłuchajcie: „Trzeba pokazać w grupie, że zazdrość wobec
osoby, która otrzymała gratulacje, nie ma sensu ponieważ tym, co
się liczy, jest właściwe wykonanie zadania. Trzeba dążyć do
tego, by pracownicy dobrze wykonywali swoją pracę i nie kłócili
się z osobą, która otrzymała gratulacje.”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote2sym" name="sdfootnote2anc"><sup>2</sup></a>
A ty szefie bądź mądry i wymyśl, jak to zrobić. Musiałeś
wybrać tego nieszczęsnego „pracownika miesiąca”, bo taka jest
polityka firmy. Całe biuro patrzy na niego z zazdrością i szepcze
jakim jest „wazeliniarzem”. Wyjaśnij teraz, że ten jeden gość,
który stał się właśnie wrogiem publicznym numer jeden zasługuje
na wyróżnienie, ale wszyscy są fajni i mogą liczyć na
przyjacielskie poklepanie po ramieniu i słowa „good job”.
Sytuacja jest trudna, a autor książki nie podpowiada jak z niej
wybrnąć. Nieumiejętne zastosowanie się do jego rady może
doprowadzić do ośmieszenia się, a w efekcie stracenia pozycji
lidera. Do tego będziesz musiał/a zmierzyć się ze złą atmosferą
oraz dużym spadkiem motywacji w grupie.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">W opisie książki można przeczytać,
że Bernardo Stamateas jest specjalistą od samorozwoju. Nie chcę
tu nikogo obrazić. Być może są coache z sercem, ale ja takich nie
spotkałam. Publikacja „Lider 2.0” reprezentuje wszystko to,
czego ja w tym podejściu nie lubię – frazesy. W tej książce
znajdziemy wiele ogólników, które dla zdroworozsądkowego
człowieka powinny być oczywiste np. że nie można używać
przemocy, że ludzi trzeba szanować, że trzeba być pewnym siebie.
Natomiast autor nie rozwija kwestii „jak” i „dlaczego”. Nie
jest w stanie przekonać kogoś, kto uważa, że musi pokazać
podwładnym siłę, iż nie warto tak działać. Nie podpowiada, jak
zbudować pewność siebie. Dobry lider musi być po trochu
psychologiem, strategiem, ekonomistą, artystą. Musi podchodzić do
sytuacji kreatywnie, znać się na ludziach, potrafić obliczyć
bilans zysków i strat, jakie wywołają jego decyzje. To musi być
człowiek wszechstronny. Musi rozwijać się w rożnych kierunkach,
poznawać różne scenariusze, żeby wiedzieć, kiedy jaki
zastosować. Rady Bernardo Stamateas powinny być dla inteligentnego
człowieka, jakim jest lider, oczywiste. A jeżeli nie są to osoba
taka powinna wynotować sobie nad jakimi obszarami ma pracować, aby
tym liderem się stać i poszukać dobrych poradników z tych
dziedzin.</p>
<div id="sdfootnote1">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Bernardo
Stamateas, „Lider 2.0”, przeł. Ksenia Zawanowska, wyd. Bellona,
Warszawa 2024, s. 77.</span></p>
</div>
<div id="sdfootnote2">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote2anc" name="sdfootnote2sym">2</a> Tamże.
</span></p><p class="sdfootnote"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-44335404627567212732024-03-12T12:27:00.002+01:002024-03-12T12:27:24.353+01:00"Pralka" Mark Arturro<p> „Oto świąteczna nowina,</p><p>Nasz gość przyniósł skrzynkę
wina!”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Radość w ubogiej suterenie zapanowała
ogromna. Taki dar nie może się zmarnować. Przy kieliszku wybornie
się dyskutuje, a i pomysły jakoś łatwiej przychodzą do głowy.
Czym żyją bohaterowie dramatu „Pralka” autorstwa Marka Arturro?
I o co chodzi z tą pralką? Jestem ciekawa, czy ktoś zgadnie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2VC7s5COQDdzpTKVtcyeVHjAAZLIUHAFiJJZTXgA2-v8HAe-Y5EzthxovaPgkqZzMqxTT2z71WWKV3WYEDi5hTjS10fLbirJ-8SCHzeFeukGBaLRGtczzQmRJ8EotEvgbmCaoCT7UsdrCPpJncEMiRrWxXXWe-qkkys3E2Or5vsuV-cwBxVBrWvSHVDcQ/s2586/IMG_20240312_121940.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2510" data-original-width="2586" height="389" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2VC7s5COQDdzpTKVtcyeVHjAAZLIUHAFiJJZTXgA2-v8HAe-Y5EzthxovaPgkqZzMqxTT2z71WWKV3WYEDi5hTjS10fLbirJ-8SCHzeFeukGBaLRGtczzQmRJ8EotEvgbmCaoCT7UsdrCPpJncEMiRrWxXXWe-qkkys3E2Or5vsuV-cwBxVBrWvSHVDcQ/w400-h389/IMG_20240312_121940.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Autor świetnie uchwycił mentalność
tzw. „nizin społecznych” - leniuchów, pasożytów, alkoholików.
Nie przeszkadza im bieda, brud byle kieliszek był pełny, a energia,
jaką potrafią wykrzesać, aby go zapełnić mogłaby zasilić w
prąd średniej wielkości miasto. Cwaniactwo przeplata się ze
specyficznego rodzaju mądrością. Bo zauważcie, że osoby takie
potrafią być wyjątkowo zaradne (np. gdy trzeba załatwić kolejny
zasiłek) i mają wyrobione zdanie na każdy temat (zazwyczaj
niepodważalne).</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Dobrze zauważyliście, iż
wspomniałam, że mamy do czynienia z utworem dramatycznym, czyli
napisanym jakby miał być wystawiony na scenie. Znajdziemy tu
didaskalia oraz podział na role. Do tego „Pralka” została
napisana wierszem. Może nieco kulawym, ale jakże urokliwym. Trzeba
przyznać, że Mark Arturro miał wyjątkowo oryginalny pomysł, aby
włożyć rymy w usta meneli. Natomiast liryka ograbiła książkę z
naturalizmu na jaki liczyłam. Poprzednia publikacja autora
<a href="https://www.asiaczytasia.pl/2022/09/jasnowidz-i-czarownica-mark-arturro.html" target="_blank"><span style="color: #ffa400;">„Jasnowidz i czarownica”</span></a> była po prostu swojska. Tu tej
swojskości nie ma. Za to jest zabawa słowem. Jeśli o konstrukcji
utworu mowa. Zabrakło mi jakiegoś punktu kulminacyjnego i
wyrazistego zakończenia. Przez co do końca nie umiem powiedzieć,
jaki był cel powstania tego utworu.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Na koniec podkreślę najważniejsze
informacje na temat „Pralki”. Jest to krótki utwór dramatyczny
,w którym autor oddał głos osobom z „nizin społecznych”. Z
każdym kieliszkiem jest zabawniej i bełkotliwej. Da się to czytać
na trzeźwo, ale po kilku głębszych to dopiero musi być zabawa.</p>
<div id="sdfootnote1">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Mark
Arturro, „Pralka” wyd. Alternatywne, Poznań 2023, s. 24.</span></p><p class="sdfootnote"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-25735213420218634612024-03-11T12:17:00.001+01:002024-03-11T12:17:11.467+01:00"Zapomniane na śmierć" Nora Roberts<p>Detektyw Eva Dallas zostaje wezwana do
zbadania sprawy kobiety znalezionej w kontenerze na śmieci. Ofiara
zostaje zidentyfikowana jako bezdomna Alva Quirk, lokalna
„konfidentka” znana z rozdawania zwierzątek origami oraz
notowania najmniejszych nawet przewinień i zgłaszania tego stróżom
prawa. Do Evy Dallas zgłaszają się pracownicy budowy, którzy
rozbierając stare zabudowania znaleźli jeszcze jedne szczątki.
Wstępne oględziny oraz historia tego miejsca wskazują na to, że
ofiara zastała tu zamurowana przeszło trzydzieści lat wcześniej.
Co prawda obie zbrodnie dzieli długi odcinek czasu, ale czy to
przypadek, że na akurat na tym terenie znaleziono dwa ciała? Eva
Dallas zaczyna badać te sprawy i odkrywa rodzinne tajemnice oraz
szemrane interesy.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUkJ2UFKX-_-TTNwIdLCVwAxYDHgJ9fQ9JpnVfO-ZiXdEivtMOZoCd6NdTAjK1XEqZ-6ddmqgitRyaPj3FqXTzmJ0TK3WNrjpSK-drsmTFJQwrMxMWdGKKmdQQ3WLM5Tz6OyyC0wXEgQCAK0Te1PL9gjLW2m6vjMMHJ1JHSxaYqOadmuREB98NnII0__H-/s2317/IMG_20240311_120739.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2307" data-original-width="2317" height="399" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUkJ2UFKX-_-TTNwIdLCVwAxYDHgJ9fQ9JpnVfO-ZiXdEivtMOZoCd6NdTAjK1XEqZ-6ddmqgitRyaPj3FqXTzmJ0TK3WNrjpSK-drsmTFJQwrMxMWdGKKmdQQ3WLM5Tz6OyyC0wXEgQCAK0Te1PL9gjLW2m6vjMMHJ1JHSxaYqOadmuREB98NnII0__H-/w400-h399/IMG_20240311_120739.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Powieść „Zapomniane na śmierć”
autorstwa Nory Roberts skojarzyła mi się z serialem „CSI.
Kryminalne zagadki...”. Eva Dallas jest bardzo sumienną detektyw i
chce, aby sprawiedliwość zatriumfowała. Śledczy i wszelcy
specjaliści szczegółowo badają miejsce zbrodni, szukając nawet
najmniejszych dowodów i poddają je drobiazgowym analizom. Wydział
sprawnie funkcjonuje, a informacje są płynnie przekazywane. Autorka
sili się na wykreowanie wyrazistych bohaterów, ale – podobnie jak
gra aktorów we wspomnianej produkcji – wydają się oni nieco
sztywni. Co z tego, że ktoś ma ekstrawagancką fryzurę, albo nosi
kolorowe buty – dla mnie i tak jest nijaki. Być może postacie te
lepiej wyglądają w kontekście całej serii (bo to 53 tom cyklu
„Oblicza śmieci”), jednak nie mam kogo specjalnie wyróżnić w
tej konkretnej powieści.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Zapomniane na śmierć” czyta się
całkiem dobrze. Nora Roberts zasłynęła lekkim piórem, a do tego
książkę tą cechuje dużo dialogów. Co prawda dla mnie były one
za długie, ale wiem, że wielu czytelników lubi tak napisane
historie. Ja miałam inny problem z tą powieścią. Nie wywołała
we mnie żadnych emocji. Między nami był jakiś mur. Nie bez powodu
w poprzednim akapicie wspomniał serial „CSI. Kryminalne
zagadki...”, bo podobnie mi się go oglądało. Co prawda w tamtym
przypadku z ciekawością obserwowałam sposób dedukcji śledczych,
ale same sprawy raczej nie zapadły mi w pamięć.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Wypada jeszcze dodać, że akcja
książki dzieje się w przyszłości – rok 2061. Jest to dość
dziwny zabieg. Nora Roberts proponuje pewne rozwiązania
technologiczne, natomiast jest to za mało, aby zachwycić miłośników
fantastyki, a fani kryminałów raczej nie są przyzwyczajeni do
takich innowacji. Jestem ciekawa, jak odbierają to inni czytelnicy.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Ja właściwie nie jestem fanką pióra
Nory Roberts. Czytałam jej kilka powieści obyczajowych i nie
zrobiły na mnie wrażenia. Byłam ciekawa, jak wypadnie w formule
kryminału. W mojej ocenie raczej przeciętnie. „Zapomniane na
śmierć” okazało się „zimną”, mało angażującą
powieścią. Aczkolwiek wydaje mi się, że autorka ta ma tak ogromne
grono fanów, którzy dobrze przyjmą tę powieść. I to nie
dlatego, że ślepo ja wielbią, ale po prostu odpowiada im jej styl
pisania. Dlatego jeżeli spodobały ci się poprzednie książki tej
pisarki nie przywiązuj wielkiej wagi do mojej opinii.
</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><span style="background-color: white; color: #212529; font-family: system-ui, -apple-system, "Segoe UI", Roboto, "Helvetica Neue", "Noto Sans", "Liberation Sans", Arial, sans-serif, "Apple Color Emoji", "Segoe UI Emoji", "Segoe UI Symbol", "Noto Color Emoji"; font-size: 14.4px;"><i>Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl</i></span></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-39564532690387662052024-03-08T14:49:00.001+01:002024-03-08T14:49:08.704+01:00"Christopher Nolan. Reżyser wyobraźni" Tom Shone<p>Gdybyście zapytali mnie o moich
ulubionych reżyserów bez wahania wymieniłabym Tima Burtona i
<a href="https://www.asiaczytasia.pl/2022/06/tarantino-nieprzewidywalny-geniusz-tom.html" target="_blank"><span style="color: #ffa400;">Quentina Tarantino</span></a>. Postacie wyjątkowo wyraziste, które niejako
oznaczają każdą ze swoich produkcji „znakiem wodnym”. Po kilku
minutach oglądania wiemy na 100%, że to oni są odpowiedzialni za
ten film. Natomiast gdybyście zapytali mnie o moje ulubione filmy
okazałby się, że chyba jeszcze jedną postać powinnam dopisać do
wyróżnionych kinowych twórców. Człowieka skromnego, który
trochę chowa się za swoimi dziełami. „Do filmów Nolana łatwo
się wchodzi, ale diabelsko trudno z nich wyjść, bo później,
niczym smugi atramentu w wodzie, bez końca rozgałęziaj się w
naszych głowach.”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a>
I to jest świetne podsumowanie twórczości tego reżysera. Takie
produkcje jak „Memento”, „Prestiż”, „Mroczny rycerz” czy
„Incepcja”to nie tylko ciekawe historie i ładne obrazki. Te
filmy nie kończą się z napisami końcowymi. Widzowie długo o nich
pamiętają i chętnie dyskutują.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIAZAe6e2aoqc-C7TU6gcMXds9b3d6vTpGBxgggwkNkQHPWn12dwLgEluoi1Vk923t3XPG3JnDWOkuwxY1sm9Cw4ZfP_WYJr27pnD23jaIhz6Zh8LO5Mak27nubJNTN6VYyptOxC9uEkINTtQbFS69uJwOz93CHA6BBlx_-RaaJXTjvFX29JOyThY6fUvb/s2424/IMG_20240308_144322.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2360" data-original-width="2424" height="390" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIAZAe6e2aoqc-C7TU6gcMXds9b3d6vTpGBxgggwkNkQHPWn12dwLgEluoi1Vk923t3XPG3JnDWOkuwxY1sm9Cw4ZfP_WYJr27pnD23jaIhz6Zh8LO5Mak27nubJNTN6VYyptOxC9uEkINTtQbFS69uJwOz93CHA6BBlx_-RaaJXTjvFX29JOyThY6fUvb/w400-h390/IMG_20240308_144322.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Nie bez powodu rozwodzę się nad moim
gustem filmowym. Nakładem wydawnictwa Znak ukazała się publikacja
„Christopher Nolan. Reżyser wyobraźni”, w której Tom Shone
odnosi się do rozmów z Nolanem, przybliża jego sylwetkę,
analizuje twórczość. To jest i zarazem nie jest biografia. Autor
zachował układ chronologiczny, ale przeplata życiorys reżysera z
omówieniem jego filmów. Ciekawostki z życia prywatnego mieszają
się z tymi z planu. Ponieważ proces twórczy jest częścią
bohatera książki jest on nieodłącznym elementem jego życiorysu.
Nolan i jego filmy wydają się jednością.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Struktura”, „Orientacja”,
„Czas”, „Percepcja”, „Przestrzeń”, „Iluzja”,
„Chaos”, „Sny”, „Rewolucja”, „Emocje”, „Przetrwanie”,
„Zakończenie” - to tytuły poszczególnych rozdziałów, które
determinują perspektywę przez jaką spojrzymy na życie reżysera i
na prezentowany w tym fragmencie film. I to jest kolejny genialny
element tej publikacji. Dowiadując się, jak dany obraz powstał, co
zainspirowało twórcę, na co musiał zwrócić uwagę zmienia się
nasz sposób postrzegania go. Razem z Tomem Shonem analizujemy
poszczególne sceny i sylwetki bohaterów dostrzegając coraz więcej
i więcej. Oczywiście „czuwa” nad tym Christopher Nolan, który
skojarzył mi się, z człowiekiem renesansu. Co prawda oddał się
jednej dziedzinie, ale żeby doprowadzić swoje dzieła do perfekcji
zgłębił też inne. Co tu dużo pisać, niesamowity człowiek,
mający swoją fantazję i – na szczęście - dzielący się nią z
widzami.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijD0_A-KP-F8RdwCGE1Hlbt5G0rleisaGRBHK_fheKYYIdD846sLKrl3puf5IQY5YDiaSon5hJJjWj1w2rSJkP-GQOi80CzVKxBlSmD3PdDT569ie-N58UHTFmsqpZ9hvv2Uwdv7QXseaEQPSG3eJ36gVqCR9etipJ7TTH5LlvZOkPVtSBAaTUJfHCM2A3/s3056/IMG_20240308_144338.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2720" data-original-width="3056" height="356" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijD0_A-KP-F8RdwCGE1Hlbt5G0rleisaGRBHK_fheKYYIdD846sLKrl3puf5IQY5YDiaSon5hJJjWj1w2rSJkP-GQOi80CzVKxBlSmD3PdDT569ie-N58UHTFmsqpZ9hvv2Uwdv7QXseaEQPSG3eJ36gVqCR9etipJ7TTH5LlvZOkPVtSBAaTUJfHCM2A3/w400-h356/IMG_20240308_144338.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Doświadczenia wzrokowe i słuchowe
wciągają nas w ten świat, budzą zainteresowanie bohaterem,
podczas gdy wokół niego w nietypowych konfiguracjach przewijają
się znajome metafory kina gatunkowego (…)”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote2sym" name="sdfootnote2anc"><sup>2</sup></a>.
Tym razem to twórca – Christopher Nolan – staje się bohaterem.
Tom Shone wciąga nas w świat jego wyobraźni, której efektem są
popowe, acz wybitne filmy. Jaki jest reżyser „Interstellara”,
„Oppenheimera” czy „Dunkierki”? Zdradzę wam, że
fascynujący.
</p><div id="sdfootnote1"><p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blog/post/edit/6800431320984032837/3956453269038766205#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Tom Shone, „Christopher Nolan. Reżyser wyobraźni”, tłum. Joanna Dziubińska, wyd. Znak, Kraków 2024, s. 18.</span></p></div><div id="sdfootnote2"><p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="https://www.blogger.com/blog/post/edit/6800431320984032837/3956453269038766205#sdfootnote2anc" name="sdfootnote2sym">2</a> Tamże.</span></p></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p><div id="sdfootnote2">
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-13089238359167581242024-03-07T13:16:00.008+01:002024-03-07T13:16:57.559+01:00"Aveline Jones i Wiedźmi Krąg" Phil Hickes<p>W powieści „Aveline Jones i Wiedźmi
Krąg” Phil Hickes wykorzystał motyw kamiennych kręgów, a
bohaterka jego książki spędza wakacje w sąsiedztwie jednego z
nich. Jest kilka teorii do czego mogły one służyć. Autor książki
mówi, że tytułowy Wiedźmi Krąg to miejsce, gdzie skupia się
moc. Aveline poznaje w nim Hazel, która oczarowuje ją swoim
poczuciem humoru i inteligencją. Dziewczyny się zaprzyjaźniają,
jednak Hazel okazuje się zaborczą osobowością, a przy tym dzieje
się wokół niej wiele trudnych do wytłumaczenia rzeczy. Znajomość
ta budzi w Aveline coraz większy niepokój. Czy Hazel jest niegroźną
ekscentryczką, a może prawda jest dużo bardziej mroczna?</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzTBZ4XWeX7PwqObAd2Yq6HxNAqxWJZ_K81Hpw8Dq1VqH843VGKNFVyKT71LSN5S2bFxh225dQhnep_eBgZdlj9SunAuMUPDrPtjvIPX0eZfgCn4sGtqhzmQsFA-wrJXFts5ojls-O_RqFLA5P_z6UV_i-XLTu3FcO6yjkXpYv_paQ8OY1-XJKz-w-0NyI/s2477/IMG_20240307_130516.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2477" data-original-width="2471" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzTBZ4XWeX7PwqObAd2Yq6HxNAqxWJZ_K81Hpw8Dq1VqH843VGKNFVyKT71LSN5S2bFxh225dQhnep_eBgZdlj9SunAuMUPDrPtjvIPX0eZfgCn4sGtqhzmQsFA-wrJXFts5ojls-O_RqFLA5P_z6UV_i-XLTu3FcO6yjkXpYv_paQ8OY1-XJKz-w-0NyI/w399-h400/IMG_20240307_130516.jpg" width="399" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Aveline Jones i Wiedźmi Krąg” to
rasowy horror dla dzieci (sugerowany wiek 9+). I nie jest to czcze
gadanie, tylko propozycja dla młodych czytelników, którzy kochają
się bać. Tym razem Phil Hickes zaczyna spokojniej niż w
poprzedniej części <a href="https://www.asiaczytasia.pl/2024/01/aveline-jones-i-duch-z-malmouth-phil.html" target="_blank"><span style="color: #ffa400;">„Aveline Jones i duch z Malmouth”</span></a>.Właściwe
początek jest nawet radosny. Główna bohaterka jest podekscytowana
miejscem, w którym spędza wakacje, a dodatkowo poznaje fajną
koleżankę. Systematycznie atmosfera w książce się zagęszcza.
Jakbyśmy dosypywali mąki do sosu. Robi się coraz większa breja,
aż nie można wyjąć łyżki. W takiej sytuacji znajduje się
Aveline. To ciemne moce przejmują kontrolę nad sytuacją, a nam
wydaje się, że dziewczyna nie ma drogi ucieczki. Przyznam, że sama
czytałam tę powieść z wypiekami na twarzy zastanawiając się,
czy może się ona dobrze skończyć.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Jeżeli chcielibyśmy się doszukać w
niej czegoś ponad literacką przygodę, to też to znajdziemy. Jest
to lekcja ograniczonego zaufania oraz wiary we własne przeczucia.
Możemy polemizować, czy główna bohaterka mogła powiedzieć
„stop”, czy raczej magia spętała jej wolną wolę. Natomiast
podskórnie czujemy, że obdarza ona nowo poznane osoby zbyt dużym
zaufaniem. I ona sama chyba też to czuje, ale fascynacja nową
koleżanką, chęć bycia „cool”, a także przeżycia czegoś
niezwykłego sprawia, że nie ma odwagi odmówić. To jest dobra
nauka, dla człowieka u progu nastoletniości, który otrzymuje coraz
więcej swobody, a przez to musi być ostrożniejszy w kontaktach z
innymi.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">W ofercie książek dla dzieci
zjedziemy głównie powieści przygodowe. Czy w takim razie cykl o
Aveline Jones to książki dla koneserów? Nawet jeżeli to są
bardzo dobre. Phil Hickes umiejętnie buduje atmosferę grozy. Sięga
po elementy paranormalne przez co zagrożenie, jakie czyha na główną
bohaterkę wydaje się nie do uniknięcia. Autor rezygnuje z
brutalności, ale też specjalnie nie łagodzi tej historii. Znalazł
sposoby, aby było strasznie, jednak nie makabrycznie. Polecam.</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-29680923916957573732024-03-06T14:57:00.002+01:002024-03-06T14:57:37.713+01:00"Podziemia" Don DeLillo<p>Z perspektywy Polaków zamkniętych w
radzieckiej strefie wpływów, Ameryka była „zieloną wyspą”,
krajem dostatku i spełniania marzeń. Czy kolejne pokolenia dalej ją
gloryfikują? Czy moda na „Amerykę” ciągle trwa? Chyba już
przemija, a ci którzy posmakowali dobrobytu szukają bardziej
egzotycznych uciech, a na dawniej uwielbiany kraj patrzymy z
zawiścią, a może i pogardą. W tym kontekście jakże podniecająca
jest dekonstrukcja amerykańskiego mitu jaką oferuje nam amerykański
pisarz Don DeLillo. Mowa tu o powieści „Podziemia”. Wydaje mi
się, że jest ona mało znana w Polsce, ale ci, którzy ją znają
mówią jednym głosem: „Arcydzieło”.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVjJwpOToGWCSA8wkP02jS6QnPOeHfqm0eIaJAxVgQSl_jdL4RDHB9lE47BvmXcoXCaLhfio5e2bTE_RpMD4zduuUtR3ebbBk7vHdc40LwvucEv3IV25DHnfTD0V40ZBbupwCbbYevbezOMTsTswNjVZ5EIvMjWBpqVizHAUsKN10ns4Y25WdKjFQw7vwx/s2258/IMG_20240306_141355.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2258" data-original-width="2237" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVjJwpOToGWCSA8wkP02jS6QnPOeHfqm0eIaJAxVgQSl_jdL4RDHB9lE47BvmXcoXCaLhfio5e2bTE_RpMD4zduuUtR3ebbBk7vHdc40LwvucEv3IV25DHnfTD0V40ZBbupwCbbYevbezOMTsTswNjVZ5EIvMjWBpqVizHAUsKN10ns4Y25WdKjFQw7vwx/w396-h400/IMG_20240306_141355.jpg" width="396" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Przygodę z tą książką rozpoczynamy
obszernym prologiem. Rok 1951i mecz baseballu. Energia, radość,
euforia, a obok nich strach, niepewność wywołana informacją o
próbnym wybuchu bomby atomowej przeprowadzonym w ZSRR. Piłka
załapana podczas tego meczu będzie nam towarzyszyła w wędrówce
przez Amerykę drugiej połowy XX wieku. A właściwie będziemy się
cofać, bo z lat 50 przeskoczymy do 90, aby krok za kroczkiem wracać
do przeszłości. Bohaterowie będą młodnieć, a zniszczone
przedmioty nabiorą świetności i blasku. Przyznacie, że jest to
nietypowa forma. Ja chyba pierwszy raz spotkałam się z tak napisaną
powieścią.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Dodać do tego należy pięknie
dopracowane sceny. Don DeLillo poświęca każdej z nich wiele uwagi,
a czytelnik może się w nie zagłębiać zapominając o „bożym
świecie”. W tym przypadku słowa oddziałują na wszystkie zmysły.
Poza wyrazistymi postaciami i ich emocjami oraz wartościami będziemy
mogli zobaczyć, poczuć, a nawet literacko dotknąć.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Podziemia” to powieść
wielowątkowa. Na początku trochę czułam się, jakbym czytała
zbiór opowiadań, przez to całkowite oddanie poszczególnym scenom.
Z czasem losy bohaterów zaczynają się przecinać, zazębiać i
sieć tkana przez Dona DeLillo zaczyna nabierać kształtu. Kontekst
w jakim pisarz pokazuje nam Amerykę 2 połowy XX wieku jest szeroki.
Pisząc o tych czasach autorzy skupiają się na zimnowojennej
problematyce. Można odnieść wrażenie, że nuklearne zagrożenie
wręcz paraliżowało amerykańskie społeczeństwo. A u DeLillo
codzienne sprawy też nabierają wielkiej wagi. Złapana na meczu
piłka staje się wielkim skarbem, a radość z jego posiadania
potrafi przyćmić wszystko. W „Podziemiach” przemykają się też
globalizacja oraz popkultura i ich ikony. Symbole które rozpalały
wyobraźnię i stały się znakiem rozpoznawczym kolejnych dekad, a
także zmian, jakie przyniosły.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Powieść „Podziemia” może trochę
odstraszać. Po pierwsze objętością – mój egzemplarz ma ponad
900 stron. Po drugie początkiem, w którym trudno złapać
czytelnikowi jakiegoś bohatera czy linię fabularną, której będzie
się trzymał. Musimy sobie uświadomić, że głównym bohaterem
tego przedsięwzięcia jest Ameryka. Kraj złożony, barwny. Kraj
nadający bieg dziejom i przez to kultowy. Don DeLillo proponuje nam,
aby spojrzeć na niego z różnych perspektyw. Nie tylko wielkich
problemów, ale też codziennych trosk i radości.
</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-83413061573330741062024-03-05T15:40:00.007+01:002024-03-09T22:09:17.984+01:00"Czary w Kopytkowie" Marcin Kozioł, Katarzyna Dowbor<p>Konie mają w sobie coś, co przyciąga
dzieci. Myślę, że każdy z nas widział brzdąca, który z
entuzjazmem wykrzykuje: „KONIK!”. Moje pociechy nie są
wyjątkiem. Dlatego z zainteresowaniem sięgnęliśmy po książkę
„Czary w Kopytkowie”, którą napisał Marcin Kozioł wraz z
Katarzyną Dowbor. Odwiedzimy w niej pewną stajnię i poznamy konia,
któremu przytrafiło się coś osobliwego.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwZ-V5-aCh2gc87sqwN5zBc4PHNT57wbqANM6B949W2dcZ1wbJ2SvM7gWROSclYiQlWZHHVrDMYiTSoNQsYaSj4-f6b712fI-iNNDbjmmhDac_Kz4Q0AljO-rqhspnERI5LS0IZTHgRLbq43Aso1rHK8PzmOwKKzafmeW59WVxOJjAruLUL8dl2QZm1PCV/s2331/IMG_20240305_141108.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2331" data-original-width="2095" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwZ-V5-aCh2gc87sqwN5zBc4PHNT57wbqANM6B949W2dcZ1wbJ2SvM7gWROSclYiQlWZHHVrDMYiTSoNQsYaSj4-f6b712fI-iNNDbjmmhDac_Kz4Q0AljO-rqhspnERI5LS0IZTHgRLbq43Aso1rHK8PzmOwKKzafmeW59WVxOJjAruLUL8dl2QZm1PCV/w360-h400/IMG_20240305_141108.jpg" width="360" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Narratorem w tej książce jest konik o
imieniu Niunio. Pewnego ranka odkrywa na swojej głowie dziwną,
ekstrawagancką fryzurę, czym wywołuje mały popłoch wśród
pozostałych zwierząt. Rodzina i znajomi zazdroszczą mu i i
podziwiają jego odwagę, ale sam zainteresowany nie jest zachwycony
swoim nowym wyglądem. Czy musiało mu się to przytrafić akurat
dzisiaj, kiedy ich stajnię odwiedza piękna Lukrecja? Na pewno
będzie się z niego śmiała, przecież to prawdziwa dama. A w ogóle
skąd na głowie konia wzięło się barwne afro? Czy to czary?</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Pisząc „Czary w Kopytkowie”
autorzy w subtelny sposób przemycili informacje o koniach np. Niunio
panikuje, że nie może zobaczyć swojego ogona, bo ma oczy po bokach
głowy, albo pada kilka nazw końskich ras. Wyraźny akcent został
położony na pielęgnację. W toku fabuły pojawia się opiekunka
zwierząt, Pani Kasia, która je szczotkuje, wyprowadza na spacer
itp. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że jest to interaktywna
publikacja. Powstała strona książki (<a href="http://www.wkopytkowie.pl/"><span style="color: #ffa400;">www.wkopytkowie.pl</span></a>),
gdzie można wpisać specjalne kody i obejrzeć filmy, na których
Katarzyna Dowbor pokazuje, jak dba o konie i zdradza ich tajemnice.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsN_FVDpVIpD4VtyBWlfKDJ82IhOF02IK1mI03gM9UFK54KmmS_oCsZzQmv2KkhptylEJ86-eWgtvx-0UeAkemEcnSZ7NWtnGgbyBJNUTDeOkXG8ZtE_wmhsexOgSZKb8VbT6IoCPLP2flCAsk1FVtX5umJDnkIpA_CzZdEaTL0nU99-3H0U142NTbjbfH/s2412/IMG_20240305_141128.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2292" data-original-width="2412" height="380" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsN_FVDpVIpD4VtyBWlfKDJ82IhOF02IK1mI03gM9UFK54KmmS_oCsZzQmv2KkhptylEJ86-eWgtvx-0UeAkemEcnSZ7NWtnGgbyBJNUTDeOkXG8ZtE_wmhsexOgSZKb8VbT6IoCPLP2flCAsk1FVtX5umJDnkIpA_CzZdEaTL0nU99-3H0U142NTbjbfH/w400-h380/IMG_20240305_141128.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Wydawca sugeruje, że jest to książka
dla dzieci od lat 6. Myślę, że związane jest to związane z
ilością tekstu. Kartkuję sobie tę książkę i mamy tu
(zazwyczaj) stronę z rysunkiem, a potem stronę zapełnioną
literkami. Te elementy się przeplatają, ale czytania trochę jest.
Natomiast jeśli macie dziecko, które ma cierpliwość, żeby tę
stronę (albo 1,5 strony) tekstu wysłuchać, to możecie śmiało
sięgnąć po „Czary w Kopytkowie”. Treść jest spokojna,
delikatna, przyjazna, a wartością dodaną są wplecione w nią
ciekawostki o koniach.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Z informacji technicznych dodam
jeszcze, że na wspomnianej stronie WWW możecie przeczytać książkę
po angielsku i ukraińsku, a w serwisach Audioteka , Legimi i in.
dostępny jest również audiobook w interpretacji Jana
Marczewskiego.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Do wyboru do koloru. Możecie wybrać
sobie taka formę książki, jaka wam najbardziej odpowiada. Szukacie audiobooka, który umili wam
podróż, a może czytając wasze dzieci szlifują angielski, albo
jesteście tradycjonalistami i wybieracie papier, z którego
sympatyczne koniki przypatrują się wam z ilustracji. W jakiej
formie wy poznacie się z końmi zamieszkującymi stajnię w
Kopytkowie?</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-55063455215875798392024-03-05T12:23:00.005+01:002024-03-05T12:23:36.303+01:00"Płoń" Patrick Ness<p>Spróbujmy wyobrazić sobie świat, w
którym żyją smoki. Czy w waszej wizji jest strasznie czy
magicznie? W powieści „Płoń” autorstwa Patricka Nessa smoki
raczej trzymają się na uboczu i nie mieszają się do ludzkich
spraw. Chyba, że mają ważne powody. A taki powód ma Kazimir,
niebieski smok. Zostaje on wynajęty przez Garetha Dewhursta do
pomocy na farmie. Jednak mężczyznę zaczyna niepokoić, iż stwór
wyraźnie interesuje się jego córką i otacza ją szczególna
opieką. Wygląda na to, że Sarah okaże się kimś ważnym w
historii świata. „Generalnie należy się mniej martwić
przepowiedniami, a bardziej szaleńcami, którzy w nie wierzą.”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a>
Jeden z takich szaleńców zmierza w kierunku Sarah.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_TXdfe5sigbeGCmAQOSU6FF9LqXLWSa4_310aBBwHi_DAHLl4IXeGLUER24oBUK84b0axLAmHF612PNrh6raRI47e3lfn9YDehNffGVodIgI_h9WrPZZ38bNr22CqH7H2P7xpQbdJbbwpJwTa9fj-4eu_6vFjugEt_ZDQvR6Ol3E9xXxSe-FTSqPK5HWw/s2351/IMG_20240305_121700.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2100" data-original-width="2351" height="358" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_TXdfe5sigbeGCmAQOSU6FF9LqXLWSa4_310aBBwHi_DAHLl4IXeGLUER24oBUK84b0axLAmHF612PNrh6raRI47e3lfn9YDehNffGVodIgI_h9WrPZZ38bNr22CqH7H2P7xpQbdJbbwpJwTa9fj-4eu_6vFjugEt_ZDQvR6Ol3E9xXxSe-FTSqPK5HWw/w400-h358/IMG_20240305_121700.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Patrick Ness wykreował interesujący
świat. Ameryka, druga połowa lat 50-tych – taka jaką znamy z
historii i literatury. Ludzie martwiący się, co wyniknie z
amerykańsko-sowieckiej rywalizacji, obawiający się, czy nie
„zdmuchnie” ich bomba atomowa. Małe, zintegrowane społeczeństwa
zamknięte na obcych i na inność. W powieści „Płoń” mamy
wątki dyskryminacji rasowej i ze względu na orientację seksualną.
I w tym dobrze znanym nam świecie latają i zioną ogniem smoki,
stwory rodem z książek fantasy. Nadal są groźne, ale ludzie hardo
przed nimi stają. Natomiast smoki wydają się ponad wszystko, jakby
nie interesowały ich te małe „gryzonie”, z którymi muszą
dzielić Ziemię. Krótko mówiąc mamy tu niebanalny konstrukt, w
którego skład wchodzą elementy historii alternatywnej oraz
fantasy.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Z wielką przyjemnością przeczytałam
„Płoń”. Nie doszukiwałam się w niej jakiś wyjątkowych
wartości – chociaż, jak ktoś się uprze to coś tam znajdzie –
po prostu dałam się ponieść przygodzie. „Złapałam” Patricka
Nessa za rękę i pozwoliłam mu się prowadzić czerpiąc z tego
czystą radość. Nie mogę napisać, że jest to powieść
nieskomplikowana, bo jest tu jeden „pokręcony” wątek, ale autor
wykazuje się lekkim piórem i prostotą (nie mylić z
uproszczeniem), co czyni napisaną przez niego książkę przyjemną
w odbiorze. Zwroty akcji nie są zbyt burzliwe i raczej „korygują”
linię fabuły, niż szokują czytelnika, natomiast zaskoczyło mnie,
że to co początkowo wyglądało na finał tej historii okazało się
punktem kulminacyjnym.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Patrick Ness oddał w nasze ręce
niewymagającą powieść fantastyczną. Zimna wojna się rozkręca,
smoki latają, a na małej farmie ważą się losy świata. Czy gdyby
smoki żyły obok nas historia potoczyłaby się inaczej? Nie
gdybajmy, nie filozofujmy. Po prostu „wskoczmy” do tej książki
i obserwujmy, co się wydarzy.</p>
<div id="sdfootnote1">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Patrick
Ness, „Płoń”, tłum. Agnieszka Hałas, wyd. Zysk i s-ka,
Poznań 2023, s. 142.</span></p><p class="sdfootnote"><i>[Egzemplarz recenzencki]</i></p>
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6800431320984032837.post-16407977677916229982024-03-04T10:30:00.007+01:002024-03-04T10:33:43.054+01:00"Kurzol. Strach się bać" Boguś Janiszewski<p>Dziś chciałabym zaproponować wam
wycieczkę, do wyjątkowego miejsca. Do wnętrza organizmu. Dzięki
książce autorstwa Bogusia Janiszewskiego „Kurzol. Strach się
bać” zobaczymy co dzieje się w nim, kiedy się boimy. Sprawdzimy
do czego doprowadzają nerwy i przekonamy się, czy strach ma
naprawdę wielkie oczy.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAq6eKD-MLW1A5HTbWlaKLpzsIHFCjGY5u8MSet0xpK9FLhaYr44ii5zvEEqtJow9Mh47JJ1s9O2d3-y6R9g_b5o04IhEAqA-wZdtbdjP-d43hzIVlkaZZxwMMuDcyZW4yE7iGKoyUloMWfcZ1llbs887vjsPvgrEBacYPZK8nJgOKIO0MmIuHWQiV7qNc/s2598/IMG_20240304_102431.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2598" data-original-width="2549" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAq6eKD-MLW1A5HTbWlaKLpzsIHFCjGY5u8MSet0xpK9FLhaYr44ii5zvEEqtJow9Mh47JJ1s9O2d3-y6R9g_b5o04IhEAqA-wZdtbdjP-d43hzIVlkaZZxwMMuDcyZW4yE7iGKoyUloMWfcZ1llbs887vjsPvgrEBacYPZK8nJgOKIO0MmIuHWQiV7qNc/w393-h400/IMG_20240304_102431.jpg" width="393" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Bohaterami tej publikacji są Antek i
jego (dziwny) kumpel Kurzol. Wszystko zaczyna się, gdy mama chłopca
sprząta jego pokój i o mało co nie wciąga Kurzola do odkurzacza.
Stworek jest roztrzęsiony, a i Antek „najadł się strachu”.
Przyjaciele przenoszą się do organizmu chłopca i zobaczą jak
rządy w nim przejmują Alina Adrenalina oraz Generał Kortyzol, a
mózg nie może zapanować nad rozbieganymi myślami.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Istne szaleństwo, tak krótko mogę
podsumować „Kurzola”. Jest to chyba jedna z bardziej
zwariowanych publikacji dla dzieci, jakie miałam okazję poznać.
Oryginalna jest już sama forma, bo oscyluje pomiędzy powieścią, a
komiksem. Nikola Kucharska wykazała się wyobraźnią prezentując
różne krwinki, hormony, komórki i inne drobinki z naszego
organizmu. Mamy tu wachlarz przeróżnych „typów”. Od tych super
wyluzowanych, po osobniki „spod ciemniej gwiazdy”.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Walorów edukacyjnych nie można tej
publikacji odmówić. Boguś Janiszewski i Nikola Kucharska
niebanalnie opracowali temat nerwów i stresu. Owo szaleństwo dla
mnie było nieco zbyt intensywne, ale obserwując moje dzieci i ich
przyjaciół stwierdzam, że oni lubią rzeczy dynamiczne i
wyraziste, więc książka „Kurzol. Strach się bać” może być
dla nich atrakcyjna.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhknajpKEtts25MwwjBumcalBsZMte3HjppwReW6jos11j_VQzJLNdhnWWykXsZoSJqFkxCNlW9oqcZRm1GKRhnSb0Vq4MCVT4t9sFVTM6iOAvJsmFDZ1tNgIK8nweSZ1Pmeb6kh2oVYcZP-Mt-QRVCGzQP8iFw1IJLsu9xGMlWzzpkLYy-c6DEV9SvF9Ot/s2529/IMG_20240304_102445.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2518" data-original-width="2529" height="399" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhknajpKEtts25MwwjBumcalBsZMte3HjppwReW6jos11j_VQzJLNdhnWWykXsZoSJqFkxCNlW9oqcZRm1GKRhnSb0Vq4MCVT4t9sFVTM6iOAvJsmFDZ1tNgIK8nweSZ1Pmeb6kh2oVYcZP-Mt-QRVCGzQP8iFw1IJLsu9xGMlWzzpkLYy-c6DEV9SvF9Ot/w400-h399/IMG_20240304_102445.jpg" width="400" /></a></div>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Natomiast dwie rzeczy zdecydowanie mi
się nie spodobały. Po przeczytaniu tej publikacji można odnieść
wrażenie, że ludzki organizm wcale nie jest dobrze zorganizowanym
tworem, że szaleje w nim chaos, anarchia i każdy robi to co chce.
Sprawa numer dwa, Kurzol często przekręca wyrazy. Może jest to na
swój sposób zabawne, ale robi to z taką intensywnością, że
miałam wrażenie, że jest co najmniej pijany. Jako przykład podam
moment, kiedy charakteryzowane są fagocyty, komórki odpowiedzialne
za utylizację – i właśnie to słowo pada w książce. Na co
Kurzol wykrzykuje: „Oni tu robią kanonizację!”<a class="sdfootnoteanc" href="#sdfootnote1sym" name="sdfootnote1anc"><sup>1</sup></a>
Nikt jego błędów nie prostuje, przez co, jeżeli młody czytelnik
nie zna np. przekręconego powiedzenia, zwyczajnie nie wyłapie
błędu. Co prawda na końcu publikacji wypisano część pomyłek
językowych Kuorzola i poproszono czytelników o ich sprostowanie.
Natomiast ja stoję na stanowisku, że literatura powinna utrwalać
dobre nawyki językowe. Jeżeli nie jest to konieczne nie
prowokujemy, żeby błąd nie został zapamiętany.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">„Strach się bać” to drugi tom
perypetii Antka i Kurzola. Trochę brakowało mi odniesienia kim jest
nietypowy bohater, skąd się wziął itp. Jest tu kilka wspomnień z
poprzedniej przygody tych postaci, jednak ci którzy jej nie znają
raczej nie domyślą się o co chodzi.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">Jak widzicie książka „Kurzol.
Strach się bać” ma swoje plusy i minusy. Na wyróżnienie
zasługuje oryginalny pomysł na przekazanie wiedzy i tym, jak
funkcjonuje organizm. Jest to przykład publikacji, która bawi i
uczy. Największym minusem jest dla mnie przekręcanie słów przez
tytułowego Kurzola. Niektóre mogą być nowe dla młodego
czytelnika i przez błąd bohatera z książki zostać źle
zapamiętane.
</p>
<div id="sdfootnote1">
<p class="sdfootnote"><span style="font-size: x-small;"><a class="sdfootnotesym" href="#sdfootnote1anc" name="sdfootnote1sym">1</a> Boguś
Janiszewski, „Kurzol. Strach się bać” wyd. Agora, Warszawa
2023, s. 40.</span></p>
</div>Joannahttp://www.blogger.com/profile/17040829984815259551noreply@blogger.com7